約 4,153,953 件
https://w.atwiki.jp/salice_hutter/pages/182.html
Annie=Orange(Annie Orange) AnnieがBadOrangeに所属した際に使用したリングネーム
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1506.html
SCENA 5 Cześnikowa, Stefan, Zbigniew. Cześnikowa przypatrując się młodym Witam was, witam kochane dzieciska, Więc powracacie do cichego siedliska, Toż sąsiedzi w każdej dobie, Będą was wydzierać sobie. Będą radzi wam bez granic! Bo gdzie brak chłopców, A dziewczątek dość, Taki jak każdy z was, pożądany gość. Stefan Niestety! to się nie zda na nic. Zbigniew Na nic, stryjeneczko, na nic! Cześnikowa Na nic? jeśli już ich dusze Uroczyła piękna płeć, Dawne więzy stargam, skruszę I zastawię nową sieć. Zbigniew i Stefan Na nic, na nic, nasze dusze Nie tak łatwo wpadną w sieć, Na miłosne serc katusze Nas nie skaże piękna płeć! Cześnikowa Tak, tak, to się nie zda na nic. Toteż co tchu przybyłam tu, Aby zwierzyć wam Jakie plany mam! Z tej strony Powiśla Dziewczątek bez liku, A każda przemyślą O ładnym chłopczyku. Lecz z tajnej przyczyny, O chłopców nie snadnie, Zaledwie jedyny, Na siedem przypadnie! Stąd smucą się matki Z daremną nadzieją, Bo lube ich kwiatki Samotnie starzeją. Stąd gdy się tu zjawi Czy młody, czy stary, Sąsiedzi łaskawi O niego we swary. Matunie, cioteczki, Stryjowie, ojcowie, Prowadzą ploteczki, Aż miesza się w głowie. Nim pannie tu który Wyjawi zapały, Nim skończy konkury, Rozszarpią w kawały. Aż biedny chłopak, Znudziwszy się, Chęciom na opak, Wybiera źle! Ale o was próżna trwoga, Was ominie kolej ta, Bo stryjenka z łaski Boga, O bratanków szczerze dba! Stefan i Zbigniew razem Ale o nas próżna trwoga, Nas ominie kolej ta, Bo stryjenka z łaski Boga, O bratanków szczerze dba! Cześnikowa Ale o was próżna trwoga, Was ominie kolej ta, Bo stryjenka z łaski Boga, O bratanków szczerze dba! Ze Skier Skarbnikowa Córeczki dwie chowa, I dla nich jedynie Talarów dwie skrzynie. Tam chata szlachecka Co dumą nie drażni, Tam jestem od dziecka W serdecznej przyjaźni. Córeczka Agatka Potulna owieczka, Dwadzieścia dwa latka, Jak anioł dzieweczka, Ta twoją Stefanie Z pewnością zostanie, Bo dałam już słowo Mieć ją bratankową! A druga Brygidka, Dwudziesty i czwarty, Twarzyczka niebrzydka, Noseczek zadarty. W tej miłość zakrzewię Dla ciebie Zbigniewie. I jej dałam słowo Mieć ją bratankową! Biedni sąsiedzi Toż będzie kwas! do młodych Na złość gawiedzi Pożenię was! Do jednego Będziesz miał prześliczną żonę, do drugiego Aniołeczka będziesz mieć, do obu Dałam słowo niewzruszone, Trudno wam inaczej chcieć! Stefan i Zbigniew Silną naszych serc dewizę Czyż rozerwie piękna płeć? Co się rzekło - niewzruszenie! Nie możemy swatów chcieć! Zbigniew Z synowskim afektem stryjeneczko, Składamy za troskliwość korne dziękczynienie, Lecz się zanadto twa dobroć pospieszyła, Bo mamy inne postanowienie. Stefan Tak inne wcale. Cześnikowa Ciekawam bardzo czy je pochwalę? Zbigniew Uprawiać chcemy żyzny łan, Wzajemnie dzielić pracy trud, Miłować nasz wieśniaczy lud, O jego byt serdecznie dbać. W radości, w troskach udział brać, I niezależny zachować stan. Cześnikowa Co, co, co? nie żenić się? Stefan i Zbigniew Nie, nie stryjeneczko, nie! Cześnikowa To szaleństwa istny plon. Stefan i Zbigniew Nie, nie, nie! nie chcemy żon! Cześnikowa To szalonych głów marzenie, Chcieć zmarnować serca kwiat. Ich zamiary wnet odmienię, Każdy żonkę pojmie rad. Stefan i Zbigniew Chcieć nas żenić - to marzenie, Nie pójdziemy za nim w ślad, Ja się nigdy nie ożenię, Kawalerem będzie brat. Zbigniew Najpierw się wioską zajmiemy szczerze, By w łasce Bożej kwitła szczęśliwa, Potem się długi zewsząd odbierze, Gdzie ojciec złożył nieco grosiwa. I niepotrzebna będzie palestra, Boć tu dokoła uczciwi ludzie, Potem zajedziem po mroźnej grudzie Do Kalinowa w sam dzień Sylwestra. Cześnikowa przerywając nagle Do Kalinowa!? co? do pana Miecznika! Sami? Zbigniew Koniecznie, tam największy dług. Cześnikowa Ja nie pozwolę! Zbigniew Skądże zakaz wynika? Cześnikowa Tamtego dworu niebezpieczny próg! Stefan Jak to? Cześnikowa Ślijcie kogo chcecie, A od złego Bóg uchowa! Zbigniew Lecz stryjenko, rozważ przecie, Wszak ci Miecznik z Kalinowa, Przyjacielem ojca był, Więc posyłać nie wypada, Rodzic z nim jak z bratem żył. Musim jechać. Cześnikowa Boże! Boże mój kochany, Jaką ich ocalić radą? Aj! jeżeli tam pojadą, Za nic, za nic moje plany! Zbigniew Stryjeneczko w imię Boga! Co ma znaczyć twoja trwoga? Cześnikowa Co ma znaczyć, biada! biada! SCENA 6 Ci sami, Grześ, potem wieśniacy, wieśniaczki i Maciej. Grześ wbiegając z głębi Już zebrała się gromada! Widać lud przez otwarte drzwi. Cześnikowa Aha! Jeszcze sposób mam... biegnąc ku drzwiom Pójdźcie, pójdźcie, wejdźcie tu! Choć mi w piersiach braknie tchu Powiem, co zagraża wam! Zbigniew, Stefan i wszyscy Co nam zagraża? Cześnikowa Wasi dwaj panicze, Którym, jak moim własnym synom życzę Skoro nadejdzie zimowa doba, Mimo mej prośby, jakby dla uporu Do Kalinowa do strasznego dworu, Pojadą i przepadną oba! Chór Pojadą i przepadną oba! Mocny Boże! Cześnikowa W strasznym dworze! Cześnikowa i chór W strasznym dworze zginą oba! Stefan Stryjeneczko, zlituj się! Cześnikowa Posłuchajcie mnie! Wśród szumu lasów, od wsi z daleka, Gdzie co noc jęczy puszczyków chór, Kędy szemrzący potok przenika, Stoi na wzgórzu ponury dwór. Na jego pana, co żył przed laty, Bóg rzucił z nieba przekleństwo swe, Zły duch zamieszkał pyszne komnaty I odtąd dwór ten strasznym się zwie. Tam co noc jęki dusz pokutnicze, Trwożnych mieszkańców przejmują słuch, Tam chcą pojechać wasi panicze, Tam ich nieszczęścia powiedzie duch. Chór Tam co noc jęki dusz pokutnicze, Trwożnych mieszkańców przejmują słuch, Tam chcą pojechać nasi panicze, Tam ich nieszczęścia powiedzie duch. Stefan i Zbigniew Ach! to obawy błahe szalenie, Co tylko trwożnych zarażają słuch, Bądźcie spokojni, wrócą panicze, Wiedzie ich Boskiej opieki duch. Zbigniew do ludzi Kochani! w troskliwe przesadzonej mierze, Drogą stryjenkę strach daremny bierze. Czyż tam jedziemy by pokrzywdzić kogo, By wydrzeć co nam nie należy? Nie, nie! czyste serce w nas! Tacy się tylko obawiać mogą, Których sumienie sczerniało od skaz! Ależ tutaj, czcza obawa, Po należny jedziem dług! Gdzie jak nasza święta sprawa, Tam jej los prowadzi Bóg! Cześnikowa Choć swatania trudna sprawa, Dałam słowo, spłacę dług. Pierwej od nich szybka, żwawa, Muszę przebyć straszny próg! Stefan i Zbigniew do stryjenki Zabobonna to obawa, Po należny jedziem dług Gdzie jak nasza święta sprawa, Tam jej los prowadzi Bóg! Maciej Wprawdzie panów święta sprawa, Po należny jadą dług, Jednak chwyta mnie obawa, W ten diabelski wstąpić próg. Wieśniacy Tak, daremna w nas obawa, Po należny jadą dług, A gdziekolwiek święta sprawa, Tam jej los prowadzi Bóg! SCENA 5 Cześnikowa, Stefan, Zbigniew. Cześnikowa przypatrując się młodym Witam was, witam kochane dzieciska, Więc powracacie do cichego siedliska, Toż sąsiedzi w każdej dobie, Będą was wydzierać sobie. Będą radzi wam bez granic! Bo gdzie brak chłopców, A dziewczątek dość, Taki jak każdy z was, pożądany gość. Stefan Niestety! to się nie zda na nic. Zbigniew Na nic, stryjeneczko, na nic! Cześnikowa Na nic? jeśli już ich dusze Uroczyła piękna płeć, Dawne więzy stargam, skruszę I zastawię nową sieć. Zbigniew i Stefan Na nic, na nic, nasze dusze Nie tak łatwo wpadną w sieć, Na miłosne serc katusze Nas nie skaże piękna płeć! Cześnikowa Tak, tak, to się nie zda na nic. Toteż co tchu przybyłam tu, Aby zwierzyć wam Jakie plany mam! Z tej strony Powiśla Dziewczątek bez liku, A każda przemyślą O ładnym chłopczyku. Lecz z tajnej przyczyny, O chłopców nie snadnie, Zaledwie jedyny, Na siedem przypadnie! Stąd smucą się matki Z daremną nadzieją, Bo lube ich kwiatki Samotnie starzeją. Stąd gdy się tu zjawi Czy młody, czy stary, Sąsiedzi łaskawi O niego we swary. Matunie, cioteczki, Stryjowie, ojcowie, Prowadzą ploteczki, Aż miesza się w głowie. Nim pannie tu który Wyjawi zapały, Nim skończy konkury, Rozszarpią w kawały. Aż biedny chłopak, Znudziwszy się, Chęciom na opak, Wybiera źle! Ale o was próżna trwoga, Was ominie kolej ta, Bo stryjenka z łaski Boga, O bratanków szczerze dba! Stefan i Zbigniew razem Ale o nas próżna trwoga, Nas ominie kolej ta, Bo stryjenka z łaski Boga, O bratanków szczerze dba! Cześnikowa Ale o was próżna trwoga, Was ominie kolej ta, Bo stryjenka z łaski Boga, O bratanków szczerze dba! Ze Skier Skarbnikowa Córeczki dwie chowa, I dla nich jedynie Talarów dwie skrzynie. Tam chata szlachecka Co dumą nie drażni, Tam jestem od dziecka W serdecznej przyjaźni. Córeczka Agatka Potulna owieczka, Dwadzieścia dwa latka, Jak anioł dzieweczka, Ta twoją Stefanie Z pewnością zostanie, Bo dałam już słowo Mieć ją bratankową! A druga Brygidka, Dwudziesty i czwarty, Twarzyczka niebrzydka, Noseczek zadarty. W tej miłość zakrzewię Dla ciebie Zbigniewie. I jej dałam słowo Mieć ją bratankową! Biedni sąsiedzi Toż będzie kwas! do młodych Na złość gawiedzi Pożenię was! Do jednego Będziesz miał prześliczną żonę, do drugiego Aniołeczka będziesz mieć, do obu Dałam słowo niewzruszone, Trudno wam inaczej chcieć! Stefan i Zbigniew Silną naszych serc dewizę Czyż rozerwie piękna płeć? Co się rzekło - niewzruszenie! Nie możemy swatów chcieć! Zbigniew Z synowskim afektem stryjeneczko, Składamy za troskliwość korne dziękczynienie, Lecz się zanadto twa dobroć pospieszyła, Bo mamy inne postanowienie. Stefan Tak inne wcale. Cześnikowa Ciekawam bardzo czy je pochwalę? Zbigniew Uprawiać chcemy żyzny łan, Wzajemnie dzielić pracy trud, Miłować nasz wieśniaczy lud, O jego byt serdecznie dbać. W radości, w troskach udział brać, I niezależny zachować stan. Cześnikowa Co, co, co? nie żenić się? Stefan i Zbigniew Nie, nie stryjeneczko, nie! Cześnikowa To szaleństwa istny plon. Stefan i Zbigniew Nie, nie, nie! nie chcemy żon! Cześnikowa To szalonych głów marzenie, Chcieć zmarnować serca kwiat. Ich zamiary wnet odmienię, Każdy żonkę pojmie rad. Stefan i Zbigniew Chcieć nas żenić - to marzenie, Nie pójdziemy za nim w ślad, Ja się nigdy nie ożenię, Kawalerem będzie brat. Zbigniew Najpierw się wioską zajmiemy szczerze, By w łasce Bożej kwitła szczęśliwa, Potem się długi zewsząd odbierze, Gdzie ojciec złożył nieco grosiwa. I niepotrzebna będzie palestra, Boć tu dokoła uczciwi ludzie, Potem zajedziem po mroźnej grudzie Do Kalinowa w sam dzień Sylwestra. Cześnikowa przerywając nagle Do Kalinowa!? co? do pana Miecznika! Sami? Zbigniew Koniecznie, tam największy dług. Cześnikowa Ja nie pozwolę! Zbigniew Skądże zakaz wynika? Cześnikowa Tamtego dworu niebezpieczny próg! Stefan Jak to? Cześnikowa Ślijcie kogo chcecie, A od złego Bóg uchowa! Zbigniew Lecz stryjenko, rozważ przecie, Wszak ci Miecznik z Kalinowa, Przyjacielem ojca był, Więc posyłać nie wypada, Rodzic z nim jak z bratem żył. Musim jechać. Cześnikowa Boże! Boże mój kochany, Jaką ich ocalić radą? Aj! jeżeli tam pojadą, Za nic, za nic moje plany! Zbigniew Stryjeneczko w imię Boga! Co ma znaczyć twoja trwoga? Cześnikowa Co ma znaczyć, biada! biada! SCENA 6 Ci sami, Grześ, potem wieśniacy, wieśniaczki i Maciej. Grześ wbiegając z głębi Już zebrała się gromada! Widać lud przez otwarte drzwi. Cześnikowa Aha! Jeszcze sposób mam... biegnąc ku drzwiom Pójdźcie, pójdźcie, wejdźcie tu! Choć mi w piersiach braknie tchu Powiem, co zagraża wam! Zbigniew, Stefan i wszyscy Co nam zagraża? Cześnikowa Wasi dwaj panicze, Którym, jak moim własnym synom życzę Skoro nadejdzie zimowa doba, Mimo mej prośby, jakby dla uporu Do Kalinowa do strasznego dworu, Pojadą i przepadną oba! Chór Pojadą i przepadną oba! Mocny Boże! Cześnikowa W strasznym dworze! Cześnikowa i chór W strasznym dworze zginą oba! Stefan Stryjeneczko, zlituj się! Cześnikowa Posłuchajcie mnie! Wśród szumu lasów, od wsi z daleka, Gdzie co noc jęczy puszczyków chór, Kędy szemrzący potok przenika, Stoi na wzgórzu ponury dwór. Na jego pana, co żył przed laty, Bóg rzucił z nieba przekleństwo swe, Zły duch zamieszkał pyszne komnaty I odtąd dwór ten strasznym się zwie. Tam co noc jęki dusz pokutnicze, Trwożnych mieszkańców przejmują słuch, Tam chcą pojechać wasi panicze, Tam ich nieszczęścia powiedzie duch. Chór Tam co noc jęki dusz pokutnicze, Trwożnych mieszkańców przejmują słuch, Tam chcą pojechać nasi panicze, Tam ich nieszczęścia powiedzie duch. Stefan i Zbigniew Ach! to obawy błahe szalenie, Co tylko trwożnych zarażają słuch, Bądźcie spokojni, wrócą panicze, Wiedzie ich Boskiej opieki duch. Zbigniew do ludzi Kochani! w troskliwe przesadzonej mierze, Drogą stryjenkę strach daremny bierze. Czyż tam jedziemy by pokrzywdzić kogo, By wydrzeć co nam nie należy? Nie, nie! czyste serce w nas! Tacy się tylko obawiać mogą, Których sumienie sczerniało od skaz! Ależ tutaj, czcza obawa, Po należny jedziem dług! Gdzie jak nasza święta sprawa, Tam jej los prowadzi Bóg! Cześnikowa Choć swatania trudna sprawa, Dałam słowo, spłacę dług. Pierwej od nich szybka, żwawa, Muszę przebyć straszny próg! Stefan i Zbigniew do stryjenki Zabobonna to obawa, Po należny jedziem dług Gdzie jak nasza święta sprawa, Tam jej los prowadzi Bóg! Maciej Wprawdzie panów święta sprawa, Po należny jadą dług, Jednak chwyta mnie obawa, W ten diabelski wstąpić próg. Wieśniacy Tak, daremna w nas obawa, Po należny jadą dług, A gdziekolwiek święta sprawa, Tam jej los prowadzi Bóg! Moniuszko,Stanisław/Straszny dwór/II-1
https://w.atwiki.jp/vocaloidenglishlyric/pages/124.html
【Tags A Deco*27 Miku tL tW】 Original Music Title 愛言葉 Love Words \ Words of Love (Ai Kotoba) Music Lyrics written, Voice edited by Deco*27 Music arranged by Deco*27 Singer 初音ミク (Hatsune Miku) Click here for the Japanese Lyrics English Lyrics (translated by haru47): It seems that you always take care of my child I thank you, thank you for listening to my songs Before I forget what you did for me in my life With the feeling I hid inside I put it into a song Words of love are "Ten love = Thank you" Something about me, or you, or romance, or love Or to like, or to dislike I'll sing about them again I love you now I mean, I love you Rather, I love you You like me and love me, Though I'm so stupid You cried for listening the song like this Thank you for that. Thank you for celebrating my child On her 100000th birthday Within this limited time in my life By putting it into music and lyrics I'll create and send it to you Please take care of them as well in the future Something about me, or you, or romance, or love Or to like, or to dislike Still not enough? LOL Then, "What did you eat yesterday?" "What were you doing?" "How many times did you think about me?" Let's talk about something like this! "I ate YOU" ... stupid. "I did IT" ... stupid. "I totally forgot someone like you" ... stupid. I like you As I said so, that's a lie LOL In fact, I love you I don't want to hurt you But I like you I love you all the day long I want to say, "I remember this song" And laugh with you You are someone like me I'm someone like you We're alike but different We're alike because different Every time I tell you that I like you My feeling of "I like you" grows That's a plenty of ↓ ↓ ↓ ↓ ↓ Words of love from me to you Romaji lyrics (transliterated by haru47): itsumo boku no kodomo ga osewa ni natte iru you de kii te kure ta anata gata ni kansha, kansha. kono goon wo isshou de wasure nai uchi ni uchi ni hime ta omoi to tom ni uta ni shi te mimashi ta. ai kotoba wa "ai ga too = arigatou" boku toka kimi toka koi toka ai toka suki toka kirai toka mata utau ne. ima kimi ga suki de teka kimi ga suki de mushiro kimi ga suki de konna baka na boku wo kimi wa suki de aishi te kur ete. konna uta kii te nai te kure te arigatou. itsuka boku no kodomo ga juuman sai no tanjoubi mukae ta toki, iwattekurete sanjuuku mashita kono goon wa isshou de kagirare ta jikan de umareru kyoku to shi ni nose te kimi ni todokeru yo korekara mo douka yoroshiku ne boku toka kimi toka koi toka ai toka suki toka kirai toka mada tari nai? jaa "kinou nani tabeta?" "nani shiteta?" "nankai boku no koto omoidashita?" konna koto hanashitemiyou ka! "kimi tabeta." ...baka. "nani shiteta." ...baka. "kimi no koto nanka wasurechatta yo." ...baka. kimi ga suki de tte iu no wa uso de honto wa daisuki de. kizutsuke taku naku te demo kimi ga suki de aishi te kure te "konna uta atta ne" tte kimi to warai tai n da (boku mitai na kimi kimi mitai na boku niteru kedo chigatte chigatteru kara niteru suki da yo toiu tabi ni fueru suki no kimochi wa boku kara takusan no kimi e no) ai kotoba
https://w.atwiki.jp/xbox360score/pages/392.html
Boogie Bunnies 項目数:12 総得点:200 難易度: 製品情報 http //marketplace.xbox.com/en-US/Product/Boogie-Bunnies/ 配信日 2008年1月16日 DL費用 400MSP ジャンル パズル ワード ☆国内未配信 Bunny Hop Complete Level 3 in the Arctic Level 5 Welcome to the Jungle Reach the Jungle Level 5 Party Starter Get a Dance Party started 5 Bunny Blaster Clear 36 or more bunnies in a chain combination 10 Party All Night Awarded for getting 4 dance parties in a single level 20 Arcade Bunny Successfully complete the full game in Arcade Mode 20 Bunny Survivor Reach 100,000 points in Endless Mode 30 Carrot Topper Successfully complete the full game in Classic Mode 20 Quick Like A Bunny Complete a level in under 2 minutes 10 Beat the Heat Complete the Beach Levels without losing a single bunny 15 Better Together Reach the Beach Level in Co-op Mode 30 Hollywood Mogul Complete the Hollywood Levels without losing any bunnies 30
https://w.atwiki.jp/j8w0yz/pages/65.html
Title Francis Connie - Vacation lyrics Artist Francis Connie Lyrics V-A-C-A-T-I-O-N! In the summer sun! Put away the books, we re outta school! The weather s warm, but we ll play it cool! We re on vacation, havin lots of fun! V-A-C-A-T-I-O-N! In the summer sun! We re gonna grab a bite at the pizza stand Write love letters in the sand We re on vacation, and the world is ours! V-A-C-A-T-I-O-N! Under summer stars! Yeah, we ll hop in our jalopy to a drive-in movie, And have a look at the show We re gonna hug and kiss, just like this And I can t wait to go-oo-oo We re gonna mash potato to a jukebox tune Park your car neath an August moon We re on vacation, till the start of the Fall! V-A-C-A-T-I-O-N! We re gonna have a ball! Goooooo! V-A-C-A-T-I-O-N! Gonna have a ball! Oh-ho, we ll hop in our jalopy to a drive-in movie, And have a look at the show We re gonna hug and kiss, just like this And I can t wait to go-oo-oo We re gonna mash potato to a jukebox tune Park your car neath an August moon We re on vacation, till the start of the Fall! V-A-C-A-T-I-O-N! We re gonna have a ball! Yeah! VACATION! Gonna have a ball! (fade)
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1515.html
AKT II Szpaler w ogrodzie. Po prawej stronie widać oświetlone okna w domu Stolnika. W głębi mur i furtka. Halka chodzi między drzewami. Noc. SCENA 1 Halka O! Jakżebym klęczeć chciała, Już u krzyża, koło drogi! Żeby nad łzami niebogi, Przenajświętsza Częstochowska Panieneczka, Matka Boska, Łaskawie się zmiłowała! O! Bo biedna jam sierota Tak się dużo nacierpiała! po chwili, oglądając się wkoło Gdzież to Jontek? Tam ochota huczna taka! słychać muzykę z domu A tu noc! po chwili radośniej On pożegna mnie, sokolik Znów powróci w górny kraj. Dniem i nocą mnie tęsknota, Gdy go będę wyglądała; Lecz gdy wróci, wróci raj! Gdyby rannem słonkiem wzlecieć mi skowronkiem, Gdyby jaskółeczką bujać mi po niebie! Gdyby rybką w rzece - płynąć tu do ciebie, Jaśku mój, do ciebie. Ani ja w Wisełce pływająca rybka, Ani ja skowronek, ni jaskółka chybka, Jeden tylko wicher w górach mi zanuci Wróci Jasiek, wróci! Gdyby mnie gwiazdeczką, w skałach ponad zdrojem, Przejrzeć się w twej duszy, przejrzeć w sercu twojem! Błędnym choć ognikiem, co tak blado pała, Gdyby moja łezka tobie zapałała! Ni mi błyskać w zdroju, ni mknąć nad gaikiem, Ani ja gwiazdeczką, ni błędnym ognikiem. Płyną wciąż po rosie jęki moje, płyną, Szkoda cię, dziewczyno! SCENA 2 Halka i Jontek. Jontek Szuka jej między drzewami. Halko! Halko! Halka Przybiega do niego. A widzisz Jontku, na co ci było Zwodzić mnie biedną? I mnie odbierać - na co ci było Radość mą jedną? Jam go słyszała, jam go widziała Słoneczko moje! pewnie I wróci, wróci, już nie porzuci. Jontek Biedne, biedne serce twoje! Halka Ledwie nie pękło, nie wyskoczyło Ono niebodze... Ach! Jontku! Jontku na co ci było Trapić mnie srodze! Jontek nieco szyderczo Cha! cha! cha! Halka zdziwiona Ty śmiejesz się? Uchodźmy stąd! Jontek Uchodźmy więc! Halka oglądając się niespokojnie Jakoś tak dziwno w tem wielkiem mieście, Jakoś tak straszno wiejskiej niewieście! Nie widać jak, nie widać skąd Słoneczko wschodzi. Nie widać jak, nie widać gdzie Słonko zachodzi. Tak ciemna noc! Te głuche mury I straszą mnie - i męczą mnie. O prędzej tam, gdzie nasze góry Śnieżyście lśnią. On czeka mnie Za miastem już. Co? Ty śmiejesz się? Jontek Uchodźmy więc, gdy czeka nas I gdy przyjść ma. z gorzkim politowaniem I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno, Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu! Jak wicher świszczy nad połoniną, Jak z gór potoki płyną i płyną, Tak skłamał on, nie przyjdzie tu, A ty mu wierzysz biedna dziewczyno! Halka Wierzę, wierzę mu! Jontek Ty nie wiesz, co to miłość panicza Z biedną góralką, nie wiesz ty! U niego będzie słodycz oblicza I mowa słodka, jak twarz dziewicza. W sercu on głaz na twoje łzy! A ty chcesz wierzyć w miłość panicza! Halka Jontku, tyś - zły! Jontek On jak złe kupił biedną twą duszę, On pan, a panów lubicie wy! Kiedym, jak deszczu w wiosenną suszę, Ja pragnął cię - on rzekł mieć muszę! I spojrzał raz i jegoś ty. Zabrał ci wianek, zabrał ci duszę, O moja Halko, biedna dziewczyno! Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu? Jak wicher świszczy nad połoniną, Jak z gór potoki płyną i płyną, Tak skłamał on, nie przyjdzie tu, A ty mu wierzysz, biedna dziewczyno! po chwili Myślisz, że po to przyszliśmy tu, Abyś szczęśliwa, abyś wesoła, Ujrzała Jaśka, swego sokoła? pokazując jej oświetlone okna Tam Jaśko pan! Z tą piękną panną, co wiedzie tan, Zaręcza się - zwykle jak pan! Słychać za sceną chór gości. A oboje równi stanem, Jak urodą, tak i wianem. Niech im szczęście pasmo wije! Niechaj żyją, niechaj żyje Cny Odrowąż z cnym Pomianem! Halka Nieporuszona z początku na głos chóru, pojmuje nareszcie, porywa się i uderza we drzwi. Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie, Tu ojciec dzieciątka mojego! Jontek odciągając ją Uchodźmy z miejsca tego! Zobaczą cię! Halka Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie! do Jontka, błagając go na klęczkach Do pana, do pana, Ach Jontku! Prowadź mnie! Jontek Zobaczą cię, Pokrzywdzą cię! SCENA 3 Ciż, chór gości, chór służących ze światłem i Dziemba. Chór Co to za gwar, Skąd wrzawa ta? I hałas ten, Co znaczyć ma? Dziemba Wypędzić ich! Chór Precz stąd, precz z zabawy! Kazać tam czeladzi, Niech im dadzą strawy, Niech im będą radzi, A z zabawy precz! SCENA 4 Ciż i Janusz. Janusz wbiegając daje znak ręką. Co to? Chór w głąb ustępuję. Janusz zbliżając się do Halki, z cicha. Wszak ci mówiłem, prosiłem przecie. Po coś tu jeszcze? Halka smutno nań spogląda, chwyta się nagle z wyrzutem za głowę i w milczeniu siada na ławce. Jontek Wchodzi na przód sceny, pokornie się kłaniając Januszowi. To - panie - ja! Janusz poznawszy go, z przytłumionym gniewem I skądże ty, tak wodzić śmiesz, Z dalekich gór, cierpiące biedne dziewczę? Więc we wsi tam niedobrze wam! Więc jej tam krzywda? Mów prędzej - czego chcesz? na stronie Przeklęty chłop! Ta biedna znowu jest w obłędzie. gniewnie Odprowadź ją, natychmiast zabierz ją! Usłużność twą - pan ci pamiętać będzie. Jontek O panie nasz! Chciej litość mieć! Zmarł ojciec jej, sędziwy kmieć, A matka toć już dawno w ziemi... Za sierotą Bóg, Bóg tylko sam - i gorzka łza! ciszej A ludzie ludźmi - szydzą, szepcą tam... chwila milczenia, nagle z pokorą ironiczną O dobry panie! Straszna dola jej! Nagrodzi was Bóg, za litość nad biednemi! SCENA 5 Ciż, kilku gości. Stolnik i Zofia. Janusz biegnie na ich spotkanie i powiada im, że Halka obłąkana. Halka z wolna wstając Powolutku, pomaleńku, Stumaniłeś gołąbeczka! Powolutku, pomaleńku, Bielutkiego gołąbeczka Stumaniłeś sokoleńku! Stumaniłeś go! Zofia, Stolnik, Dziemba i chór Dziwna jakaś dziewka, Smutna jakaś śpiewka! Przecie wyjść kazali, Ona śpiewa dalej I nie zważa nic. Jontek z poprzedzającymi Biedna, biedna dziewko! Smutną twoją śpiewką Serce się nie zbudzi. Dla radosnych ludzi Miły tylko śmiech! Zofia bacznie przyglądając się Januszowi, który niespokojnie patrzy na Halkę Każ oddalić ich! Janusz odwraca się od Halki i daje znak ręką Dziembie. Dziemba do Halki i Jontka Wynoście się! Chór Precz stąd, precz z zabawy, Idźcie do czeladzi! Tam wam będą radzi, Tam wam dadzą strawy, A z zabawy precz! Stolnik razem z chórem A to dziwna rzecz! Dziembo mój łaskawy, Weź ich do czeladzi, Niech im dadzą strawy, A z zabawy precz! Jontek razem z chórem O! Nam nie zabawy, Ani u czeladzi Nie łakniemy strawy. Bóg nas poprowadzi, Pójdziem sami precz. Zofia Na stronie przygląda się coraz bardziej Januszowi. Nie chcą do czeladzi! Wzrok jej taki łzawy, Widać śród zabawy Januszowi wadzi. Dziwna, dziwna rzecz! Janusz na stronie Ją, Boże łaskawy, Niech twa dłoń prowadzi! Ale śród zabawy Chłop ten po co wadzi, Niechaj pójdą precz! Halka z Jontkiem z wolna odchodzi. Zasłona spada. AKT II Szpaler w ogrodzie. Po prawej stronie widać oświetlone okna w domu Stolnika. W głębi mur i furtka. Halka chodzi między drzewami. Noc. SCENA 1 Halka O! Jakżebym klęczeć chciała, Już u krzyża, koło drogi! Żeby nad łzami niebogi, Przenajświętsza Częstochowska Panieneczka, Matka Boska, Łaskawie się zmiłowała! O! Bo biedna jam sierota Tak się dużo nacierpiała! po chwili, oglądając się wkoło Gdzież to Jontek? Tam ochota huczna taka! słychać muzykę z domu A tu noc! po chwili radośniej On pożegna mnie, sokolik Znów powróci w górny kraj. Dniem i nocą mnie tęsknota, Gdy go będę wyglądała; Lecz gdy wróci, wróci raj! Gdyby rannem słonkiem wzlecieć mi skowronkiem, Gdyby jaskółeczką bujać mi po niebie! Gdyby rybką w rzece - płynąć tu do ciebie, Jaśku mój, do ciebie. Ani ja w Wisełce pływająca rybka, Ani ja skowronek, ni jaskółka chybka, Jeden tylko wicher w górach mi zanuci Wróci Jasiek, wróci! Gdyby mnie gwiazdeczką, w skałach ponad zdrojem, Przejrzeć się w twej duszy, przejrzeć w sercu twojem! Błędnym choć ognikiem, co tak blado pała, Gdyby moja łezka tobie zapałała! Ni mi błyskać w zdroju, ni mknąć nad gaikiem, Ani ja gwiazdeczką, ni błędnym ognikiem. Płyną wciąż po rosie jęki moje, płyną, Szkoda cię, dziewczyno! SCENA 2 Halka i Jontek. Jontek Szuka jej między drzewami. Halko! Halko! Halka Przybiega do niego. A widzisz Jontku, na co ci było Zwodzić mnie biedną? I mnie odbierać - na co ci było Radość mą jedną? Jam go słyszała, jam go widziała Słoneczko moje! pewnie I wróci, wróci, już nie porzuci. Jontek Biedne, biedne serce twoje! Halka Ledwie nie pękło, nie wyskoczyło Ono niebodze... Ach! Jontku! Jontku na co ci było Trapić mnie srodze! Jontek nieco szyderczo Cha! cha! cha! Halka zdziwiona Ty śmiejesz się? Uchodźmy stąd! Jontek Uchodźmy więc! Halka oglądając się niespokojnie Jakoś tak dziwno w tem wielkiem mieście, Jakoś tak straszno wiejskiej niewieście! Nie widać jak, nie widać skąd Słoneczko wschodzi. Nie widać jak, nie widać gdzie Słonko zachodzi. Tak ciemna noc! Te głuche mury I straszą mnie - i męczą mnie. O prędzej tam, gdzie nasze góry Śnieżyście lśnią. On czeka mnie Za miastem już. Co? Ty śmiejesz się? Jontek Uchodźmy więc, gdy czeka nas I gdy przyjść ma. z gorzkim politowaniem I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno, Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu! Jak wicher świszczy nad połoniną, Jak z gór potoki płyną i płyną, Tak skłamał on, nie przyjdzie tu, A ty mu wierzysz biedna dziewczyno! Halka Wierzę, wierzę mu! Jontek Ty nie wiesz, co to miłość panicza Z biedną góralką, nie wiesz ty! U niego będzie słodycz oblicza I mowa słodka, jak twarz dziewicza. W sercu on głaz na twoje łzy! A ty chcesz wierzyć w miłość panicza! Halka Jontku, tyś - zły! Jontek On jak złe kupił biedną twą duszę, On pan, a panów lubicie wy! Kiedym, jak deszczu w wiosenną suszę, Ja pragnął cię - on rzekł mieć muszę! I spojrzał raz i jegoś ty. Zabrał ci wianek, zabrał ci duszę, O moja Halko, biedna dziewczyno! Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu? Jak wicher świszczy nad połoniną, Jak z gór potoki płyną i płyną, Tak skłamał on, nie przyjdzie tu, A ty mu wierzysz, biedna dziewczyno! po chwili Myślisz, że po to przyszliśmy tu, Abyś szczęśliwa, abyś wesoła, Ujrzała Jaśka, swego sokoła? pokazując jej oświetlone okna Tam Jaśko pan! Z tą piękną panną, co wiedzie tan, Zaręcza się - zwykle jak pan! Słychać za sceną chór gości. A oboje równi stanem, Jak urodą, tak i wianem. Niech im szczęście pasmo wije! Niechaj żyją, niechaj żyje Cny Odrowąż z cnym Pomianem! Halka Nieporuszona z początku na głos chóru, pojmuje nareszcie, porywa się i uderza we drzwi. Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie, Tu ojciec dzieciątka mojego! Jontek odciągając ją Uchodźmy z miejsca tego! Zobaczą cię! Halka Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie! do Jontka, błagając go na klęczkach Do pana, do pana, Ach Jontku! Prowadź mnie! Jontek Zobaczą cię, Pokrzywdzą cię! SCENA 3 Ciż, chór gości, chór służących ze światłem i Dziemba. Chór Co to za gwar, Skąd wrzawa ta? I hałas ten, Co znaczyć ma? Dziemba Wypędzić ich! Chór Precz stąd, precz z zabawy! Kazać tam czeladzi, Niech im dadzą strawy, Niech im będą radzi, A z zabawy precz! SCENA 4 Ciż i Janusz. Janusz wbiegając daje znak ręką. Co to? Chór w głąb ustępuję. Janusz zbliżając się do Halki, z cicha. Wszak ci mówiłem, prosiłem przecie. Po coś tu jeszcze? Halka smutno nań spogląda, chwyta się nagle z wyrzutem za głowę i w milczeniu siada na ławce. Jontek Wchodzi na przód sceny, pokornie się kłaniając Januszowi. To - panie - ja! Janusz poznawszy go, z przytłumionym gniewem I skądże ty, tak wodzić śmiesz, Z dalekich gór, cierpiące biedne dziewczę? Więc we wsi tam niedobrze wam! Więc jej tam krzywda? Mów prędzej - czego chcesz? na stronie Przeklęty chłop! Ta biedna znowu jest w obłędzie. gniewnie Odprowadź ją, natychmiast zabierz ją! Usłużność twą - pan ci pamiętać będzie. Jontek O panie nasz! Chciej litość mieć! Zmarł ojciec jej, sędziwy kmieć, A matka toć już dawno w ziemi... Za sierotą Bóg, Bóg tylko sam - i gorzka łza! ciszej A ludzie ludźmi - szydzą, szepcą tam... chwila milczenia, nagle z pokorą ironiczną O dobry panie! Straszna dola jej! Nagrodzi was Bóg, za litość nad biednemi! SCENA 5 Ciż, kilku gości. Stolnik i Zofia. Janusz biegnie na ich spotkanie i powiada im, że Halka obłąkana. Halka z wolna wstając Powolutku, pomaleńku, Stumaniłeś gołąbeczka! Powolutku, pomaleńku, Bielutkiego gołąbeczka Stumaniłeś sokoleńku! Stumaniłeś go! Zofia, Stolnik, Dziemba i chór Dziwna jakaś dziewka, Smutna jakaś śpiewka! Przecie wyjść kazali, Ona śpiewa dalej I nie zważa nic. Jontek z poprzedzającymi Biedna, biedna dziewko! Smutną twoją śpiewką Serce się nie zbudzi. Dla radosnych ludzi Miły tylko śmiech! Zofia bacznie przyglądając się Januszowi, który niespokojnie patrzy na Halkę Każ oddalić ich! Janusz odwraca się od Halki i daje znak ręką Dziembie. Dziemba do Halki i Jontka Wynoście się! Chór Precz stąd, precz z zabawy, Idźcie do czeladzi! Tam wam będą radzi, Tam wam dadzą strawy, A z zabawy precz! Stolnik razem z chórem A to dziwna rzecz! Dziembo mój łaskawy, Weź ich do czeladzi, Niech im dadzą strawy, A z zabawy precz! Jontek razem z chórem O! Nam nie zabawy, Ani u czeladzi Nie łakniemy strawy. Bóg nas poprowadzi, Pójdziem sami precz. Zofia Na stronie przygląda się coraz bardziej Januszowi. Nie chcą do czeladzi! Wzrok jej taki łzawy, Widać śród zabawy Januszowi wadzi. Dziwna, dziwna rzecz! Janusz na stronie Ją, Boże łaskawy, Niech twa dłoń prowadzi! Ale śród zabawy Chłop ten po co wadzi, Niechaj pójdą precz! Halka z Jontkiem z wolna odchodzi. Zasłona spada. Moniuszko,Stanisław/Halka/III
https://w.atwiki.jp/sakuragta/pages/22.html
店名 Bunnies (ばにーず) 略称 種別 飲食店(パン屋) 所在地 7129 代表 沖田とわ 目次 基本情報 商品が全部可愛いパン屋さんです!!! 階級・従業員一覧 階級 名前 副業 備考 店長 沖田とわ メカニック【Project Racing Garage】 副店長 沖田T・バンク 個人医 店員 深海 ひらめ 店員 ワイド 提供サービス パンを提供する 飲み物を提供する ストレスを軽減するものを提供する タロット占い (¥2,000,000/回, 店長のみ) 商品一覧 食べ物 商品名 見本 備考 Bunniesパン あんぱん カレーパン クッキー クリームパン クロワッサン シーフードパン スイートポテト たまごサンド チョココロネ ドーナツ パンケーキ フランスパン プリン かき氷 7月新メニュー カップラーメン 7月新メニュー すいかパン 8月新メニュー バタートースト 8月新メニュー ひらーめパン 8月新メニュー 沖田パン 9月新メニュー 飲み物 商品名 見本 備考 Bunniesドリンク アイスコーヒー アイスミルク アイスミルクティー アイスレモンティー オレンジジュース シャンパン お酒じゃありません ホットコーヒー スムージー 7月新メニュー プロテイン 7月新メニュー すいかジュース 8月新メニュー 沖田ドリンク 9月新メニュー ストレス緩和 商品名 見本 備考 いちごジャム はちみつ 備考 + Bunniesグループ 本店 Bunnies 飲食店(パン屋) 7129 ここ 2号店 - コンビニ 8140 3号店 - ガソリンスタンド 8140 4号店 - コンビニ 7093 5号店 - ガソリンスタンド 4010 6号店 Bunnies Auto No6 高級車ディーラー 7128 7号店 Bunnies Air No7 航空機ディーラー 8242 8号店 ジム 7192 赤字経営
https://w.atwiki.jp/aniwotawiki/pages/13045.html
登録日:2012/11/05 Mon 00 19 38 更新日:2023/08/27 Sun 23 29 17 所要時間:約 2 分で読めます ▽タグ一覧 BENNIEK ←ではない BONNIE_PINK Bonnie_pink GANTZ TOV おっぱい るろうに剣心 エロス シンガーソングライター デビュー15周年達成 ピンク ボニピン 中谷美紀 京都府 原田知世 強殖装甲ガイバー 歌手 永作博美 浅田香織 菅野美穂 音楽 BONNIE PINKとは1995年にメジャーデビューを果たした日本のシンガーソングライターである。 メンバーは浅田香織ただ1人。ちなみにだがかなりの美貌の持ち主である。 高校時代は軽音楽部に所属していたらしい。 そして大学在学時にその歌声を見初められて、本格的な音楽活動を一切行わずにメジャーデビューを果たした。 BONNIE PINKという名前の由来は、各々の単語の響きの良さと、保守的ではない色のイメージがあったPinkから構成したそうな。 デビュー当時は“Bonnie Pink”として活動していたが、2001年に姓名判断によって“ BONNIE PINK”に変更している。 2008年にはスウェーデンでCDデビューするなど、日本でも世界でも活躍しているなかなかスゴい人。 因みにメジャーデビューしてから独学でピアノやギターを学んでそれを演奏したりしている。 以下BONNIE PINKの有名な曲 ☆Heaven's Kitchen A Perfect Skyよりずっと前にプチブレイクを果たした曲。今聴いてもヘンテコ(誉め言葉)。 ☆It s gonna rain! ご存知るろうに剣心のED曲。詳しくは項目で。 ☆Do You Crash? トーレ・ヨハンソンとの初タッグ作。アコギと歌声がクール。 ☆Tonight, the Night 優しいメロディーラインが心地よい名曲。 ☆Last Kiss アニメ『GANTZ』のEDテーマ。 ☆Cotton Candy アニメ『強殖装甲ガイバー』EDテーマ。シングル『So Wonderful』のカップリング。A面曲もかなり爽やかでオススメ。 ☆A Perfect Sky ANESSAのCMソング。自身最大のヒットを記録した代表作。 この曲で見事に紅白初出場を決めた。 ☆鐘を鳴らして BONNIE PINKには珍しい曲名が全て日本語の歌。 テイルズ オブ ヴェスペリアの主題歌。 ちゃんと英語版もあります。 ☆LOVE IS BUBBLE 映画『嫌われ松子の一生』の挿入歌。 BONNIE PINK自身も売れっ子ソープ嬢の役として出演している。「昭和顔がハマってる」と評されたとか。 歌詞がどことなくエロい。 ☆Water Me ドラマ『わたしたちの教科書』主題歌。通称魚民。 余談だが、もともと髪の毛の色は真っ赤にしていた。でも周囲に指摘されて止めた。 また、最初はピンク色はあんまり好きではなかったが、名前にPinkを付けて以来だんだんとピンク色が好きになったそうだ。 追記・修正よろしく △メニュー 項目変更 この項目が面白かったなら……\ポチッと/ -アニヲタWiki- ▷ コメント欄 [部分編集] 名前 コメント
https://w.atwiki.jp/mellow11/pages/15.html
BENNIE K #bf ブログ検索に戻る 更新日2007-01-16
https://w.atwiki.jp/oper/pages/3171.html
ACTE III Prélude Vers la cité lointaine… (Un jardinet au faîte de la butte Montmartre. A gauche, une petite maison sans étage, avec perron et vestibule découvert. A côté de la maison, à l avant-scène, un mur coupé d une petite porte. A droite, des échafaudages. Au fond, une haie; entre la haie et les échafaudages, une porte à claire-voie. Un sentier extérieur côtoie la haie; au-delà s étagent les toits des maisons voisines. Panorama de Paris. Le crépuscule est imminent) Scène Première (Au lever du rideau, Julien, assis, un livre à la main, près de la maison, semble plongé dans une méditation heureuse. Accoudée sur la rampe du perron, Louise, souriante, le regarde amoureusement, puis s approche) ▼LOUISE▲ Depuis le jour où je me suis donnée, toute fleurie semble ma destinée. Je crois rêver sous un ciel de féerie, l âme encore grisée de ton premier baiser! ▼JULIEN▲ Louise! ▼LOUISE▲ Quelle belle vie! Mon rêve n était pas un rêve! Ah! Je suis heureuse! L amour étend sur moi ses ailes! Au jardin de mon coeur chante une joie nouvelle! Tout vibre, tout se réjouit de mon triomphe! Autour de moi tout est sourire, lumière et joie! Et je tremble délicieusement au souvenir charmant du premier jour d amour! Quelle belle vie! Ah! je suis heureuse! trop heureuse… Et je tremble délicieusement au souvenir charmant du premier jour d amour! ▼JULIEN▲ Louise est heureuse? ▼LOUISE▲ (se jetant dans ses bras) Trop heureuse! ▼JULIEN▲ (avec tendresse) Tu ne regrettes rien? ▼LOUISE▲ Rien!… Que puis-je regretter? (simplement) A l atelier, parmi mes compagnes, j étais une étrangère, personne ne me comprenait et personne ne m aimait. (sans acrimonie) Chez nous, mon père me traitait toujours en petite fille. (enfantement, avec rancune) Et la mère Qui aime bien, châtie bien Ne perdait pas son temps avec moi! C était à tout moment, à propos de rien, des rebuffades, des attrapades (gamine) Pan! Pan! «ça t apprendra!» Pan! Pan! Attrap «celle-là!» «Mais ma mère!» «Vas-tu te taire?» «Je n ai rien fait!» «P tite effrontée!» «Pan! Pan! Pan! Pan! Pan! Pan!» ▼JULIEN▲ (riant) Ah! Ah! Ah! Ah! ▼LOUISE▲ (sérieuse) Et mon père la laissait faire… Il m aimait bien pourtant, mon pauvre père!… Mais il croyait tout ce qu inventait la jalouse elle avait fait de toi un tel portrait, critiquant ta conduite, ton métier, que mon père ne pouvait croire qu il me fût possible de t aimer. ▼JULIEN▲ (moqueur) La mère La Routine, le père Préjugé devaient bien s entendre! ▼LOUISE▲ (imitant son père, sans trop de moquerie) «A ton âge, disait-il, on voit tout beau, tout rose; prendre un mari, c est choisir une poupée»… ▼JULIEN▲ (souriant) Une poupée? ▼LOUISE▲ «Malheureusement, ces poupées-là, ma fille, vous font parfois pleurer bien des larmes» ▼JULIEN▲ (riant) Ah! Ah! Ah! Ah! Ah! (ironique, sans éclat) Les parents voudraient qu on restât le marmot dont la pensée sommeille à l ombre de leur volonté! Il fallait lui répondre, gentiment «Les poupées d amour ne sont pas toutes méchantes»… ▼LOUISE▲ «Comment veux-tu la choisir?» Disait mon père… ▼JULIEN▲ Avec mon coeur! ▼LOUISE▲ (continuant l imitation) «C est un bien mauvais juge» ▼JULIEN▲ (avec impatience) Pourquoi donc? ▼LOUISE▲ (souriante, ironique) «Qui dit amoureux, toujours dit aveugle» ▼JULIEN▲ (s exaltant, mais sans colère) Aveugle lui-même, d avoir méconnu la souveraineté de l amour!… Et d oser réclamer pour lui le droit d élire le maître de ta destinée!… ▼LOUISE▲ (imitant les gestes paternels, sans moquerie) «C est le droit de la vieillesse! Le droit de la sagesse! (emphatique) Le droit de l expérience!» ▼JULIEN▲ (impétueux) L expérience! Ha! Ha! Ha! L expérience! C est à dire la Routine, la Tradition, toute l oppression des préjugés stupides! (à Louise, avec âpreté, d une voix sifflante) L expérience qui voudrait Dieu lui-même en servage! L expérience lâche et tyrannique servante de l Envie qui se dresse à l entrée de la vie! (véhément) Les juvéniles chevauchées des passions! Tout l idéal, tout l amour, le vouloir, le génie, honnis, traqués, comme on traque l ignominie! O la misérable! O l odieuse! L infâme, l hypocrite, l inféconde expérience! ▼LOUISE▲ (simplement) Ainsi tout enfant a le droit de choisir lui-même le chemin du bonheur? ▼JULIEN▲ (avec conviction et grandeur, sans emphase) Tout être a le droit d être libre! Tout coeur a le devoir d aimer! Malheur à celui qui voudrait garrotter l originale et fière volonté d une âme qui s éveille et qui réclame sa part de soleil, sa part d amour! (Le soir tombe. Les dernières lueurs du couchant dorent la ville) ▼LOUISE▲ (avec une émotion grandissante) Les désirs de nos coeurs peuvent-ils sans remords briser d autres coeurs?… ▼JULIEN▲ (farouche) L égoïsme appelle l égoïsme! ▼LOUISE▲ L amour des parents n est-il donc que de l égoïsme? ▼JULIEN▲ Rien qu égoïsme! ▼LOUISE▲ Et mon père lui-même?… ▼JULIEN▲ (s emballant) Un égoïste plus aveugle que les autres! (Louise fait un geste de reproche. Julien, regrettant ses paroles, s approche d elle et l entraîne doucement vers le fond du jardin) ▼JULIEN▲ (caressant) Jolie! Tu regrettes d être venue? (il l attire contre lui, avec tendresse, et lui montre la ville) De Paris tout en fête, entends monter la joyeuse, l attrayante chanson! C est pour toi, petite muse, que la ville cette nuit s amuse! (avec câlinerie) Hors Paris, Louise ne serait pas Louise! Paris sans toi ne serait point Paris! Mignon symbole de la grande cité, je t aime en elle et je l adore en ta beauté! ▼LOUISE▲ (extasiée) O l attirante, la chère musique de la grande Ville! ▼JULIEN▲ (enthousiaste) La Ville m a donné la Fille… ▼LOUISE▲ (gagnée par l enthousiasme) L amour de la Fille te donnera la Ville! ▼JULIEN▲ Oui, tous deux nous marcherons à la conquête de la Cité merveilleuse! ▼LOUISE▲ Ta gloire aura mes yeux pour étoiles! ▼JULIEN▲ Par ton amour, j aurai la victoire! ▼LOUISE▲ Paris! ▼JULIEN▲ Paris! ▼LOUISE▲ Paris! ▼JULIEN▲ Paris! ▼LOUISE, JULIEN▲ Paris! Paris! Cité de force et de lumière! Paris! Paris! Paris! Splendeur première! (Louise et Julien, aux bras l un de l autre, invoquent la Ville immense) Paris! Paris! O Paris! (La nuit est venue, la Ville peu à peu se revêt de lumières) Cité de joie! Cité d amour! Sois douce à nos amours! (ils s agenouillent) Protège tes enfants! (dramatique) Garde-nous!… Défends-nous! (Les amants, enlacés, immobiles, comme sous l enchantement du rêve glorieux d Avenir qui se lève devant eux, tendent les bras vers la ville) ▼LOUISE▲ Julien! ▼JULIEN▲ Louise! ▼LOUISE▲ Vois la ville qui s éclaire… ▼JULIEN▲ C est le firmament sur terre… ▼LOUISE▲ Entends les mille voix… ▼JULIEN▲ Elles répondent à nos voix! ▼LOUISE▲ Regarde les lumières. ▼JULIEN▲ La ville tout entière se lève à ta prière! ▼LOUISE▲ (avec enthousiasme) Ah! (Ils se relèvent lentement. Dans une apothéose de lumière, Paris semble fêter les amants) ▼LOUISE, JULIEN▲ «Libres! Vous êtes libres!» Nous crie la ville immense. ▼VOIX DE LA VILLE▲ (Femmes et Hommes) Libres! ▼LOUISE, JULIEN▲ Libres, soyons libres, selon notre conscience! ▼VOIX DE LA VILLE▲ Libres! ▼LOUISE▲ Libres! ▼JULIEN▲ Libres! ▼LOUISE▲ Libres, dans l amour! ▼VOIX DE LA VILLE▲ Libres! ▼JULIEN▲ Libres, dans la vie! ▼VOIX DE LA VILLE▲ Libres! ▼LOUISE▲ Libres, toujours! ▼JULIEN▲ (en interrogation) Toujours? ▼LOUISE▲ (décidée) Toujours! ▼JULIEN▲ (souriant) Toujours! ▼LOUISE▲ (souriante) Toujours! ▼JULIEN▲ (la pressant dans ses bras, avec tendresse) Toujours! ▼LOUISE▲ (se serrant contre lui - avec passion) Toujours! (Feu d artifice, lointain. Les amants, retombés sur le banc de verdure, s étreignent avec extase) ▼LOUISE▲ Vois la belle nuit… ▼JULIEN▲ C est notre nuit de noces! ▼LOUISE▲ Ah! Je t aime!… ▼JULIEN▲ Tu m aimes?… ▼LOUISE▲ Je t aime!… ▼JULIEN▲ Oh! Le doux miracle… Je ne suis plus Julien, tu n es plus Louise! ▼LOUISE▲ (se jetant sur lui passionnément) Des baisers, Julien, des baisers! ▼JULIEN▲ (se levant; calme, avec grandeur) Nous sommes tous les amants fidèles à leurs serments! ▼LOUISE▲ (agenouillée devant lui) Ah! Le divin roman! ▼JULIEN▲ Nous sommes tous les êtres qui veulent vivre sans maîtres! ▼LOUISE▲ (lui tendant les bras) En mes bras sois mon maître! ▼JULIEN▲ Nous sommes toute les âmes que brûle la sainte flamme du désir! (Il prend Louise dans ses bras) ▼LOUISE▲ (éperdue) Suis-je sur terre? Je marche dans une féerie… ▼JULIEN▲ (montrant la ville illuminée) Regarde ton domaine!… ▼LOUISE▲ (pâmée) Vision fleurie!… ▼JULIEN▲ (avec ferveur) Ici loin de la peine, loin de l envie et de la haine, ton clair sourire de bonté rayonnera sur la cité. Et mes baisers, ô tendre soeur, te feront muse du bonheur! ▼LOUISE▲ (éperdue; joyeuse, triomphante, impétueuse) Ah! La parole idéale dont s enivre mon corps tout entier! Dis encore ta chanson de délices! Ta chanson victorieuse, ta chanson de printemps! ▼JULIEN▲ (entraînant) Avec tes baisers clos mes lèvres! Tes baisers valent mieux que mes chants de liesse! Baisers d aurore et de soleil! Baisers de feu! ▼LOUISE▲ (frénétique) Encor des baisers! Toujours des baisers! Mets sur ma lèvre toute leur fièvre! Encor des baisers! ▼JULIEN▲ Depuis le jour où je l ai prise toute, jamais Louise ne parut si belle! ▼LOUISE▲ (pétulante) Ce n est plus la petite fille?… ▼JULIEN▲ C est une femme nouvelle! ▼LOUISE▲ l enfant timide et craintive? ▼JULIEN▲ Non, c est l Amante éternelle! ▼LOUISE▲ C est une femme au coeur de flamme dont l être clame, dont l âme crie éperdument ▼JULIEN▲ Ah! Au souffle du Désir, Louise enfin s éveille! Hosanna! Hosanna! ▼LOUISE▲ Ah! (claironnant, passionnée, juvénile impatiente) Ah prends-moi vite, vite, mon bien-aimé, plus beau que les fiers chevaliers des contes bleus de la Légende! A mon appel hâte-toi d accourir! (souriante) Prince Charmant dont la caresse (triomphante) éveilla la petite Montmartroise au Coeur Dormant! (ardente) Viens dans mes bras, ô mon poète, ne suis-je pas ta conquête? Embrasse-moi… Fais-moi mourir sous tes baisers! ▼JULIEN▲ Ardente ivresse du baiser! O vertige, ô volupté! La chair de l amante a parlé elle appelle son maître… ▼LOUISE▲ A toi tout mon être! ▼JULIEN▲ Ton cher corps me désire? ▼LOUISE▲ Je veux du plaisir! ▼JULIEN▲ Prends-moi! ▼LOUISE▲ Ah! Jadis tu pris la vierge aimante toute naïve en son printemps, mais aujourd hui, l amante-femme veut à son tour prendre l Amant! Viens! O mon poète! Beau chevalier, ah! Sois ma conquête… Fais moi mourir sous tes baisers! ▼JULIEN▲ Ah! Bien aimée! Prends ton poète! Ah! Emporte ta conquête… Fais-moi mourir sous tes baisers! ▼LOUISE▲ (pâmée) C est le paradis! ▼JULIEN▲ Non, c est la vie!… ▼LOUISE▲ C est une féerie… ▼JULIEN▲ Non, c est la vie, l éternelle, la toute-puissante vie! (Appels lointains de trompettes. Les deux amants se dirigent vers la maison. Indifférente à tout ce qui les entoure, les yeux dans les yeux, les lèvres appelant les lèvres, ils montent lentement le perron. Au loin, bouquet de feu d artifice. D un geste passionné, Louise entraîne Julien dans la maison. Après un dernier regard vers la ville, ils disparaissent. Tambours lointains) Scène Deuxième (Un bohème apparaît sur le sentier; il saute la haie, se dirige vers la maison, regarde la fenêtre éclairée, et fait un geste d appel vers la ville. Le premier bohème sonne un appel. Un autre bohème surgit de la même manière; le premier va à sa rencontre) ▼LE DEUXIEME BOHEME▲ (au premier) Ils sont là? (Sonne la trompette. Il lui montre la fenêtre dont la lumière s éteint subitement, puis ouvre la porte à trois camarades porteurs d un paquet volumineux qu ils déballent en hâte. Ils en tirent des oriflammes, des draperies, des lanternes vénitiennes, dont ils décorent la façade, le perron et le vestibule de la maison. Au loin retentissent des clameurs, des chants, des fanfares de fête. Les lumières de la ville semblent s avancer vers la Butte. Roulement lointain de tambours. Rumeurs joyeuses. Chants lointains) ▼OUVRIERS, BOHEMES, GENS DE LA BUTTE▲ (lointains) Régalez-vous, mesdam s, voilà l plaisir! ▼LA FOULE▲ (Enfants, lointain) N en mangez pas, jeun s fill s, ça fait grossir! ▼GRISETTES ET BOHEMES▲ Régalez-vous, mesdam s, voilà l plaisir! ▼LA FOULE▲ (Enfants) N en mangez pas, messieurs, ça fait mourir! (Cris lointains) Vivent les Bohèmes! ▼ENFANTS▲ La la la la la… ▼CHOEUR▲ La la la la la… (Peu à peu des badauds, rôdeurs et rôdeuses, se massent à l entrée du jardin. Des gueux apparaissent, grimpés sur les échafaudages des maisons voisines et sur le mur de clôture. Des bandes de gamins traversent le sentier en courant. Dans la rue placée en contrebas, on voit passer des lampions et les bannières des bohèmes. Le premier groupe des gens de la Butte paraît sur le chemin) ▼RODEURS, RODEUSES▲ (à la porte du jardin) Honneur aux bohèmes! Gloire aux faiseurs de poèmes! Gloire aux belles qui les aiment! Hourrah! (Quelques grisettes, précédant la bande, accourent sur le perron, pour mieux voir. Les gens de la Butte les suivent dans un effarement plutôt comique. Rumeurs prolongées) ▼LES MERES ET LES PERES▲ Que vienn nt faire ces gens-là avec tout leur tralala? Regardez ces filles, ah! En ont-ell s des falbalas! ▼LES MERES▲ Quell misère… Si j étais leur mère! ▼LES PERES▲ Quell misère… Si j étais leur père! ▼LES GAMINS▲ (s appelant à l entrée du jardin) Ohé! Ohé! ▼LES GUEUX▲ (assis sur les échafaudages) Ohé! Ohé! ▼LES FILLETTES ET LES GARÇONS▲ C est ici qu ils vont s amuser… ▼LES GAMINS▲ (entrant, telle une nuée de moineaux, marquant un pas sur chaque temps) Le bourgeois voudrait les pendr d un seul coup! La bourgeois voudrait se pendr A leur cou! ▼MERES ET PERES▲ (causant entre eux) Quelle extravagation, quelle dépravation! C est l abomination de la désolation! ▼LES FILLETTES▲ (entre elles) Ils vont chanter, rire et danser… Et peut-être nous embrasser… ▼LES GARÇONS▲ (entre eux) Ils vont chanter, rire et danser… Et nous montrer leurs fiancées… ▼DES GUEUX▲ (rires) Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha. Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha. ▼LES GAMINS▲ Mais la quille, plus maligne, de son oeil tranquille cligne (ils s arrêtent; avec drôlerie) «O chaleur! Quel malheur!… Attendez-moi tout à l heur !» (Des gardes municipaux paraissent galopant des chevaux fantasques. Ils poursuivent les gamins qui se réfugient sur le perron) ▼FILLETTES, GARÇONS, GUEUX▲ (se montrant les bannières) Ah! (Paraissent les porteurs d oriflammes, de bannières et de lanternes. (Le chansonnier, le peintre, le sculpteur, les philosophes, l étudiant, le jeune poète et les bohèmes du 2e acte sont disséminés dans les différents groupes travestis.) Ils s alignent au fond de la scène. Des grisettes et des bohèmes, bizarrement travestis, entrent en farandole et font plusieurs fois le tour du jardin, gambadant, sautant, et se livrant à mille excentricités) ▼LES BOHEMES, PORTEURS D ORIFLAMMES▲ (criant) Place! Bonn s gens, élargissez-vous! Place! Bonn s gens, élargissez-vous! ▼MERES ET PERES▲ Voyez, voyez, (cris d ahurissement) ah! Voyez, voyez, (riant) ha, ha, ha, ha, ha, ▼FILLETTES ET GARÇONS▲ Voyez ces bannières! Toutes ces lumières ▼LES GUEUX▲ (riant ironiquement) Ha, ha, ha, ha, ha. Ha, ha, ha, ha, ha, ▼LES BOHEMES, PORTEURS DE LANTERNES▲ Place! Bonn s gens, élargissez-vous! ▼LES GAMINS▲ Les voici, les voici, les voici… ▼LES GRISETTES▲ (riant) Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha. ▼GAMINS, BOHEMES, MERES, PERES, GUEUX▲ Il y a des êtres qui s ennuient… ▼TOUS▲ … y en a d autr s qui n s ennuient pas! ▼GRISETTES, BOHEMES, FILLETTES, GARÇONS▲ Ha! Ha! Ha! ▼GAMINS, BOHEMES, MERES, PERES, GUEUX▲ Il y a en a qui ont du génie… ▼TOUS▲ … y en a d autr s qui n en ont pas! ▼GRISETTES, BOHEMES, FILLETTES, GARÇONS▲ Ha! Ha! Ha! ▼LES GAMINS▲ (se moquant de la foule) Voyez donc ces têtes, ces binettes! ▼BOHEMES▲ Viv la rigolade! ▼MERES, PERES▲ Voyez ces bannières! ▼LES GUEUX▲ Vivent les artistes! Gloire aux anarchistes! ▼LES GAMINS▲ Voyez donc ces têt s qu ils ont! ▼GRISETTES, BOHEMES▲ Viv la rigolade! ▼FILLETTES, GARÇONS▲ Quelle sérénade! ▼MERES, PERES▲ Toutes ces lumières! ▼LES GAMINS▲ Conspuez! Conspuez! Conspuez! ▼GRISETTES, BOHEMES▲ Dans un royal bacchanal! Loin du flic et du cipal, chantons, chantons, notre hymne triomphal! ▼LES GUEUX▲ En l honneur des étudiants, compagnons, battons un ban. (ils battent bruyamment les mains en cadence) ▼FILLETTES, GARÇONS, MERES, PERES▲ Quel étrange carnaval, quel infernal bacchanal! Ils sont fous, ils sont saouls, ils mett nt tout sens dessus d ssous! (A la porte de l enclos, apparaît le cortège du Plaisir. Sur un char escorté par les Filles de Joie, le Noctambule, costumé en Pape des Fous, entre solennellement) ▼CHOEUR▲ (sauf les Mères et les Pères) Jour d allégresse Et jour d amour Sur la Butte en liesse! (Le cortège se range à l avant-scène, devant la maison) Tout est rose, Tout flamboie, C est la joie, L apothéose! (Deux Bohèmes, travestis en âne et en singe, vont se placer de chaque côté du perron) Voici venir Les divins gueux Aux longs cheveux, Les jeunes dieux! ▼ENFANTS▲ Les chercheurs d absolu, ▼CHOEUR▲ Oyez ces cris. De tous côtés c est la joie de Paris aux pieds de la Beauté! ▼ENFANTS▲ Les épris d inconnu, voici venir les fiers élus de l avenir! ▼CHOEUR▲ Les épris d inconnu, les élus de l avenir! (Louise paraît sur le perron très émue. Ses amies s empressent autour d elle. Julien se joint aux Bohèmes) ▼JULIEN, IRMA, CAMILLE, BLANCHE, ELISE, MADELEINE, GERTRUDE, LA PREMIERE, SUZANNE, MARGUERITE▲ Gloire à la Muse dont la lèvre fleurie jamais rien ne refuse à son poète qui la prie! ▼CHOEUR▲ Riez! Chantez! C est la joie. Riez! Dansez! Tout flamboie! Tout flamboie! C est la joie. L apothéose! Gloire au génie des fils de l harmonie, riches d éternité, quoique vêtus de pauvreté! Tout flamboie! C est la joie. L apothéose! (Bravos prolongés de la foule. Un Bohème, grimpé sur le toit de la maison, s adresse à la Foule) ▼UN BOHEME▲ Bonn s gens! Bonn s gens! Habitants de Paris, venez tous admirer Louise la jolie! C est un gentille p tite ouvrière que les bohèmes, rois de misère, vont sacrer Muse de leur chimère! ▼LA FOULE▲ (surprise) Une Muse? Une Muse à Montmartre! ▼UN BOHEME▲ En l honneur de Louise que la danse commence. (Louise, rougissante d émotion et de plaisir, s assied sur le perron. Ses amies prennent place derrière elle. Les gamins, tenant des roses, s entassent sur les marches du perron. Julien et les bohèmes se groupent à gauche contre la maison. La foule, repoussée contre le mur et les haies de l enceinte, devient peu à peu silencieuse. En une chaîne gracieuse et colorée, des grisettes travesties s adossent au public, et forment, devant Louise, un large demi-cercle au centre duquel apparaît la Danseuse) ▼PREMIER GROUPE▲ Approchons. Holà! Ne poussez pas ainsi! Nous voulons voir! Vous ne passerez pas. ▼DEUXIEME GROUPE▲ Je garde ma place. - C était la mienne. J y étais avant vous! Menteuse. - Imbécile. - Malhonnête. ▼TROISIEME GROUPE▲ Vous m écrasez. - Je m en moque. Aïe, butor. - Abruti. - Malappris. Vieux singe! ▼QUATRIEME GROUPE▲ Laissez-moi passer. - Non, allez ailleurs. Vieux fourneau! - Hein vous dites? Mange, fumier! ▼LES GAMINS▲ (assis sur le perron) Y a d quoi s mordre! Ohé! Les poires! Voyez tableau! ▼LES GUEUX▲ (sur les échafaudages) C est la fête! C est la fête! Ohé!… Rapineurs, pique-assiettes, refileurs de comète, ouvrez l oeil, car pour vous l Opéra va danser! ▼LES BOHÈMES▲ (maintenant la foule) Faites place aux danseuses! Divertissement Scène Troisième Couronnement Dde La muse… ▼LE PAPE DES FOUS▲ (se levant) Par Mercure aux pieds légers, puisque s ouvre ici la Cour d amour, m est avis, messeigneurs, qu il vous sied de céder le verbe au poète superbe et seul idoine à louanger (rires dans la foule) (emphatique) que voici. (Il va vers la foule de droite et s incline ironiquement; puis, vers la foule de gauche, s incline de nouveau, esquisse quelques entrechats, gambade autour des grisettes, et après une pirouette finale, fait un geste mystérieuse à la Danseuse. Surgissent du fond de la scène les ballerines qui s éparpillent, se groupent, font la roue, puis mystérieusement s écartent, découvrant la Danseuse) ▼LE PAPE DES FOUS▲ (à Louise, montrant la Danseuse) O jolie! (Celle-ci, comme suggestionnée, tourne sur elle-même, s avance vers lui) Cette danseuse est une fleur de vie faite d un peu de chacun de nous tous. (Les grisettes prennent part à la danse) Et cette fleur vivante, c est notre âme. Sous la forme d une fleur qui serait une femme, Fleur-femme, dont la grâce, le parfum se traduisent en cadences afin que tes sens aussi bien que ton âme puissent apprécier l hommage suprême! ▼LA FOULE▲ Ah! ▼CHOEUR▲ Ah! Hourrah! Hourrah! Hourrah! (Les grisettes, en demi-cercle devant Louise, lui envoient d une rapide poussée, la Danseuse et c est comme une flèche lancée d un arc) ▼LE PAPE DES FOUS▲ O jolie! Soeur choisie! Harmonie et beauté! Poème de clarté! (Pendant cette scène, la Danseuse cueille des roses aux mains des grisettes, elle en fait un diadème, le montre à la foule, puis monte lentement les degrés du perron, s incline devant Louise, s incline devant elle et la couronne. Les grisettes drapent sur les épaules de Louise le châle brodé d argent, emblème de sa royauté) Gente fillette de Paris, en qui revient Juliette, Ophélie, ô charmante, Muse clémente! De tes chevaliers reçois l hommage. (Acclamations) ▼LA FOULE▲ Louise! Louise! (Les bohèmes s avancent vers Louise) ▼LES GRISETTES ET LES BOHEMES▲ (nerveux et vivant, entourant Louise) Louise, acceptes-tu d être reine de la Bohème? Louise, acceptes-tu d être Muse de la Butte Sacrée? (Acclamations de la foule) Réponds? (Louise, souriante, fait un timide geste d acquiescement. Un vieux bohème s avance solennellement. Les tambours rythment son chant. Mouvement de curiosité dans la foule) ▼LE VIEUX BOHEME▲ Au nom de la sacrée Bohème je te fais reine! (Louise se lève) Blanche comme une fée d espoir luis dans le soir! Que ton sourire de bonté sur nous épanche sa clarté! Sois accueillante aux affamés de pain et de beauté! Garde ta foi au bien-aimé! Ris-toi des lois! Et des bourgeois! De tous ceux qu importunent le rire et la joie De tous ceux que l envie a ligués contre toi! De tous ceux qui voudraient te refuser le droit de chanter à ta guise et d aimer à ton choix! (Energique) Contre tous, défends ta liberté! (mettant un genou en terre) Sois-nous fidèle. ▼LES GRISETTES▲ (s inclinant de même) Sois-nous fidèle. ▼LES BOHÈMES▲ (les imitant) Sois-nous fidèle! (Julien s approche à son tour) ▼JULIEN▲ O Jolie! Soeur choisie! (Louise prend une rose à son corsage et l offre à l amant) Choeur D apothéose ▼JULIEN▲ Je t aime! Je t aime! Je t aime! Je t aime! (Orgueilleusement, il prend Louise dans ses bras) ▼LOUISE▲ Julien, je t aime! Je t aime! Je t aime! ▼IRMA, CAMILLE▲ Ah! Ah! Fête des poètes! Ô Jolie! Ô Jolie! Ô Jolie! Les Grisettes (enthousiasmées) Amoureuse beauté! Ton chant de volupté éveille en nous une adorable ivresse, un désir de caresses, car ta félicité, ô Jolie! ▼LES BOHÈMES▲ (avec ferveur) Harmonie et beauté! Poème de clarté! Parisienne sculptée par nos rêves d éternité! Ô Jolie! (avec ferveur) Harmonie et beauté! Poème de clarté! Parisienne sculptée dans de l éternité! Ô Jolie! ▼LES GAMINS▲ (ahuris) C est renversant, épastrouillant, abracadabrant! (Toujours assis, ils se tournent vers Louise) Regardez-les, c qu ils sont chipés! Ah! Y a qu à Montmartr qu on voit ça! J en suis bleu, j en suis baba! C est plus bath qu à l Opéra! Hourrah! Hourrah! ▼LES GUEUX▲ (goguenards) S ils continuent y vont la rendre folle! Tant pis pour elle! Fallait pas qu elle y aille! Ell croit qu la grande vie ça vaut mieux que l travail! Quell folie! ▼JEUNES FILLES▲ (admiratives) Ah! Adorable beauté, chacune de nous t envie; car ta félicité, ô Jolie! ▼MERES▲ (indignées) Ah! Ah! Voyez, quelle effrontée! Dans son immoralité, dans son impudicité, elle oublie! ▼GARÇONS▲ (charmés) Ah! Ah! Quel frisson de volupté sur nos têtes vient de passer? Ô Jolie! ▼PERES▲ (méprisants) Ah! Ah! Admirez l absurdité de cette solennité! La folie est triomphante! ▼IRMA, CAMILLE, GARÇONS, BOHEMES▲ Tendre reine des amantes! ▼GRISETTES, JEUNES FILLES▲ C est le rêve des amantes! ▼BOHEMES▲ Muse clémente! ▼GAMINS▲ Pour la reine de Montmartre! ▼GUEUX▲ Tu n vois donc pas qu ils te mentent? ▼MERES▲ Qu ses parents, là-bas, s tourmentent! ▼LOUISE, JULIEN, IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES▲ Non, non, jamais rien ne séparera la Muse du Poète! l Amante de l Amant! Et Julien de Louise! ▼GARÇONS, BOHEMES▲ Salut, salut, salut, salut, salut à toi! ▼PERES▲ Voyez! Voyez! Voyez! Ah! Ah! Ah! Jamais, jamais, on n a vu ça. ▼GAMINS▲ Hourrah! Hourrah! Hourrah! Hourrah! Y a qu à Montmartre qu on voit ça! ▼GUEUX▲ Ah! Ah! Ah! Y a qu à Montmartre qu on voit ça! ▼JEUNES FILLES▲ Salut, salut, salut, salut à toi! ▼MERES▲ Voyez! Voyez! Ah! Ah! Ah! Comment peut-on tolérer ça? Comment peut-on tolérer ça? ▼PERES▲ Jamais, jamais, on n a vu ça. ▼GAMINS, GUEUX▲ Y a qu à Montmartre qu on voit ça! (Orgueilleusement enlacés, les deux amants sourient à la foule) ▼IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES▲ Ah! Ah! ▼JEUNES FILLES, GARÇONS, BOHEMES▲ À toi! ▼GAMINS, GUEUX▲ Tra la la la, tra la la la! Tra la la la tra la la la! ▼MERES, PERES▲ Holà, holà, holà, holà, Va-t-on fair taire ces gens-là? (La fanfare des Bohèmes, bannière en tête, défile devant Louise) ▼IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES, GAMINS, GUEUX, JEUNES FILLES, GARÇONS▲ Ohé, ohé, ohé, ohé, ohé, ohé! ▼MERES▲ À bas, à bas, à bas, à bas, à bas, à bas! ▼PERES▲ Holà, holà, holà, holà, holà, holà! (Feux De Bengale - Apothéose) ▼GRISETTES, JEUNES FILLES, GARÇONS, GAMINS, GUEUX▲ (rires) Ha, ha, ha, ha, ha! Ha, ha, ha, ah, ah! ▼MERES▲ À bas, à bas, à bas! ▼PERES▲ Holà, holà, holà! ▼IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES, GAMINS, GUEUX, JEUNES FILLES, GARÇONS▲ Hourah! ▼MERES▲ À bas! ▼PERES▲ Holà! (Mais une rumeur vient du fond de l enclos. La foule s écarte avec stupeur. Un grand silence se fait. Sur le seuil du jardin, la mère de Louise, immobile, hésitant à entrer, apparaît comme le fantôme de la souffrance. Les bohèmes se massent devant le perron. Les grisettes entourent Louise défaillante. La foule, surprise s écarte avec pitié) ▼LES GUEUX▲ Ah! ▼LES MERES, LES PERES▲ Regardez! ▼LES BOHÈMES▲ Ah! ▼LES JEUNES FILLES, LES GARÇONS▲ Quelle est cette femme? ▼IRMA, CAMILLE, LES GRISETTES, LES GAMINS▲ Ah! ▼MERES, PERES▲ Que veut-elle? ▼JEUNES FILLES, GARÇONS▲ Voyez! ▼LE PAPE DES FOUS▲ Ha! Ha! Ha! Ha! Ha! (Il se sauve en ricanant, suivi des filles de joie) ▼LOUISE▲ (cri) Ah! ▼IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES▲ Ah! La mère de Louise! ▼GAMINS, GUEUX, JEUNES FILLES, GARÇONS, MERES, PERES▲ Ah! Ah! (Les porteurs d étendards, les musiciens et les danseuses disparaissent) ▼JULIEN▲ (se plaçant devant Louise; sourdement) Je te garde! ▼GAMINS, GUEUX, JEUNES FILLES, GARÇONS, MERES, PERES▲ La mère de la muse! ▼IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES▲ Ah! (La mère s approche de la maison, s avance avec timidité, comme éblouie par les lumières. Un groupe de bohèmes lui barre la route, mais le regard de la femme, le mystère, la souffrance qui émanent d elle, les font reculer malgré eux) ▼LES GUEUX▲ (ricanant) Ha, ha, ha, ha, ha! ▼LES GAMINS▲ (terrifiés) Allons-nous-en à quatre patt s, c est pas l moment d fair des épates! ▼GRISETTES, JEUNES FILLES, GARÇONS▲ Ah! Quelle affaire! ▼LES GUEUX▲ (goguenards) Adieu cochons, vache et couvée… ▼BOHEMES, MERES, PERES▲ Ah! Quelle affaire! ▼LE BRICOLEUR▲ Encore un rein de dégommée! ▼LES GUEUX▲ Ha, ha, ha, ha, ha! (D autres bohèmes s approchent; d un geste suppliant la mère les écarte) ▼LES GAMINS▲ (s éloignant) Gar les mornifl s et les peignées, y va pleuvoir des giroflées! (ils disparaissent) ▼JEUNES FILLES, GARÇONS, MERES, PERES▲ (s éloignant) Ah! Quelle affaire! Quelle affaire! ▼LES GRISETTES▲ La mère de Louise! Ah! ▼LES GUEUX▲ (descendant les échafaudages) Adieu chansons, adieu chimèr s… ▼BOHEMES▲ La mère de Louise! ▼LE BRICOLEUR▲ Ah! Quel malheur d avoir un mère! (Ils disparaissent. Louise se relève, regarde autour d elle, voit sa mère, fait un geste d épouvante et s élance dans les bras de Julien. Quelques bohèmes s empressent autour d eux. Julien leur fait signe de s éloigner. La foule s éloigne) ▼TOUS▲ (hors du jardin) Ah! Ah! (À l approche de sa mère, Louise, impuissante à surmonter sa frayeur, se réfugie dans le vestibule. Julien, très ému, mais ferme, dans une attitude de défi, barre la route. Roulement lointain de tambours) Scène Quatrième ▼LA MÈRE▲ (humblement, à Julien) Je ne viens pas en ennemie… Je venais dire à Louise que son père est très souffrant et qu elle seule peut le sauver. ▼LOUISE▲ (à part, presque parlé) Mon père! ▼JULIEN▲ (à part) Que veut-elle faire? ▼LA MÈRE▲ (s avance, à Julien, simplement) Nous avions tout accepté, nous étions las de lutter, de chercher… et nous avions fait une croix sur la porte de sa chambre… (fatale) Elle était morte, bien morte pour nous. (suppliante) Mais aujourd hui que son père est au plus mal, je viens vous supplier, monsieur, de permettre à Louise de revenir chez nous… et ce sera la guérison de mon pauvre homme à la maison. ▼LOUISE▲ (se rapprochant, avec une vive émotion) Mon père est très malade? ▼LA MÈRE▲ (à Louise qui s est rapprochée) Il est bien mal depuis hier… (Julien manifeste sa méfiance et se tient à distance) Les premiers jours il versa mille larmes (cherchant à apitoyer Louise) Il allait et venait de la porte à la fenêtre, regardant… écoutant… espérant à chaque minute te voir revenir. La nuit comme le sommeil ne voulait pas de lui, pendant des heur s il se traînait dans l ombre, et gémissait… (Emotion croissante de Louise; elle mime inconsciemment les geste de sa Mère) et sanglotait… Un soir, je le surpris, sur le seuil de ta chambre, à genoux, et criant Louise! Louise! Mon enfant! m entends-tu?… ne suis-je plus ton père?… (changeant de ton) Puis il sembla se faire une raison et reprit sa vie d autrefois… enfin je crus qu il oubliait en le voyant parfois sourire à mes larmes… (souriant tristement) Hélas! je m étais trompée… Ton père n avait rien oblié… la douleur le minait, et plus il la cachait, plus il souffrait… (Louise et Julien échangent un regard compatissant) ▼LA MÈRE▲ (à Julien, dont la méfiance s est envolée) Seule une joie peut le sauver… Et vous pouvez la lui donner, en conseillant à Louise de revenir chez nous… (voyant une hésitation dans le geste de Julien) Oh! Elle sera libre maintenant! (aimable) Ce que nous voulons, c est l avoir un peu… nous l aimions depuis plus longtemps que vous… elle nous aimait avant de vous connaître… (silence) (suppliante) Oh! Monsieur! Vous ne voudriez pas que son père vous maudisse! (avec grandeur) La malédiction d un mourant vous poursuivrait toute la vie! (Le chiffonnier paraît sur le sentier au fond de la scène. Il fouille le ruisseau en s éclairant de sa lanterne. La douleur de Julien rend Louise indécise. La mère attend avec inquiétude) ▼LE CHIFFONNIER▲ Un père cherche sa fille qui était toute sa famille. (La mère reste figée dans son attitude suppliante) Mais une fille dans la cité, c est une aiguille dans un champ de blé! (Louise et Julien regardent le chiffonnier avec compassion Il s éloigne. L image du père de Louise s évoque devant eux. Leurs dernières hésitations s envolent) Pourquoi chercher et m obstiner. La grande ville a besoin de nos filles… ▼JULIEN▲ (à la mère) Promettez-moi de me rendre Louise? ▼LA MÈRE▲ (sans le regarder) Je le promets! (Lentement elle s éloigne. Louise se jette au cou de Julien) ▼LE CHIFFONNIER▲ (très loin, tristement) Tra la la la la la! Tra la la la la la! Elle est partie dans la nuit! ▼JULIEN▲ (décidé, avec déchirement) Allons, va, messagère de bonheur! Et n oublie pas que dès ce moment je vais compter toutes les heures! (Louise ôte le châle dont on l avait parée et le donne à Julien. La mère est à la porte du jardin. Louise la suit, troublée, s arrêtant à chaque pas. Sur un geste de Julien, elle revient vers lui, se jette dans ses bras. Les deux amants s étreignent avec folie, se séparent, s embrassent encore. Louise s éloigne à reculons, une main sur les lèvres. Au moment de disparaître, elle envoie un suprême baiser à Julien) ▼JULIEN▲ (lui tendant les bras, avec tendresse) Ô Jolie! (Il s élance vers la porte) ACTE III Prélude Vers la cité lointaine…Un jardinet au faîte de la butte Montmartre. A gauche, une petite maison sans étage, avec perron et vestibule découvert. A côté de la maison, à l avant-scène, un mur coupé d une petite porte. A droite, des échafaudages. Au fond, une haie; entre la haie et les échafaudages, une porte à claire-voie. Un sentier extérieur côtoie la haie; au-delà s étagent les toits des maisons voisines. Panorama de Paris. Le crépuscule est imminent Scène PremièreAu lever du rideau, Julien, assis, un livre à la main, près de la maison, semble plongé dans une méditation heureuse. Accoudée sur la rampe du perron, Louise, souriante, le regarde amoureusement, puis s approche LOUISE Depuis le jour où je me suis donnée, toute fleurie semble ma destinée. Je crois rêver sous un ciel de féerie, l âme encore grisée de ton premier baiser! JULIEN Louise! LOUISE Quelle belle vie! Mon rêve n était pas un rêve! Ah! Je suis heureuse! L amour étend sur moi ses ailes! Au jardin de mon coeur chante une joie nouvelle! Tout vibre, tout se réjouit de mon triomphe! Autour de moi tout est sourire, lumière et joie! Et je tremble délicieusement au souvenir charmant du premier jour d amour! Quelle belle vie! Ah! je suis heureuse! trop heureuse… Et je tremble délicieusement au souvenir charmant du premier jour d amour! JULIEN Louise est heureuse? LOUISE se jetant dans ses bras Trop heureuse! JULIEN avec tendresse Tu ne regrettes rien? LOUISE Rien!… Que puis-je regretter?simplement A l atelier, parmi mes compagnes, j étais une étrangère, personne ne me comprenait et personne ne m aimait.sans acrimonie Chez nous, mon père me traitait toujours en petite fille.enfantement, avec rancune Et la mère Qui aime bien, châtie bien Ne perdait pas son temps avec moi! C était à tout moment, à propos de rien, des rebuffades, des attrapades gamine Pan! Pan! «ça t apprendra!» Pan! Pan! Attrap «celle-là!» «Mais ma mère!» «Vas-tu te taire?» «Je n ai rien fait!» «P tite effrontée!» «Pan! Pan! Pan! Pan! Pan! Pan!» JULIEN riant Ah! Ah! Ah! Ah! LOUISE sérieuse Et mon père la laissait faire… Il m aimait bien pourtant, mon pauvre père!… Mais il croyait tout ce qu inventait la jalouse elle avait fait de toi un tel portrait, critiquant ta conduite, ton métier, que mon père ne pouvait croire qu il me fût possible de t aimer. JULIEN moqueur La mère La Routine, le père Préjugé devaient bien s entendre! LOUISE imitant son père, sans trop de moquerie «A ton âge, disait-il, on voit tout beau, tout rose; prendre un mari, c est choisir une poupée»… JULIEN souriant Une poupée? LOUISE «Malheureusement, ces poupées-là, ma fille, vous font parfois pleurer bien des larmes» JULIEN riant Ah! Ah! Ah! Ah! Ah!ironique, sans éclat Les parents voudraient qu on restât le marmot dont la pensée sommeille à l ombre de leur volonté! Il fallait lui répondre, gentiment «Les poupées d amour ne sont pas toutes méchantes»… LOUISE «Comment veux-tu la choisir?» Disait mon père… JULIEN Avec mon coeur! LOUISE continuant l imitation «C est un bien mauvais juge» JULIEN avec impatience Pourquoi donc? LOUISE souriante, ironique «Qui dit amoureux, toujours dit aveugle» JULIEN s exaltant, mais sans colère Aveugle lui-même, d avoir méconnu la souveraineté de l amour!… Et d oser réclamer pour lui le droit d élire le maître de ta destinée!… LOUISE imitant les gestes paternels, sans moquerie «C est le droit de la vieillesse! Le droit de la sagesse!emphatique Le droit de l expérience!» JULIEN impétueux L expérience! Ha! Ha! Ha! L expérience! C est à dire la Routine, la Tradition, toute l oppression des préjugés stupides!à Louise, avec âpreté, d une voix sifflante L expérience qui voudrait Dieu lui-même en servage! L expérience lâche et tyrannique servante de l Envie qui se dresse à l entrée de la vie!véhément Les juvéniles chevauchées des passions! Tout l idéal, tout l amour, le vouloir, le génie, honnis, traqués, comme on traque l ignominie! O la misérable! O l odieuse! L infâme, l hypocrite, l inféconde expérience! LOUISE simplement Ainsi tout enfant a le droit de choisir lui-même le chemin du bonheur? JULIEN avec conviction et grandeur, sans emphase Tout être a le droit d être libre! Tout coeur a le devoir d aimer! Malheur à celui qui voudrait garrotter l originale et fière volonté d une âme qui s éveille et qui réclame sa part de soleil, sa part d amour!Le soir tombe. Les dernières lueurs du couchant dorent la ville LOUISE avec une émotion grandissante Les désirs de nos coeurs peuvent-ils sans remords briser d autres coeurs?… JULIEN farouche L égoïsme appelle l égoïsme! LOUISE L amour des parents n est-il donc que de l égoïsme? JULIEN Rien qu égoïsme! LOUISE Et mon père lui-même?… JULIEN s emballant Un égoïste plus aveugle que les autres!Louise fait un geste de reproche. Julien, regrettant ses paroles, s approche d elle et l entraîne doucement vers le fond du jardin JULIEN caressant Jolie! Tu regrettes d être venue?il l attire contre lui, avec tendresse, et lui montre la ville De Paris tout en fête, entends monter la joyeuse, l attrayante chanson! C est pour toi, petite muse, que la ville cette nuit s amuse!avec câlinerie Hors Paris, Louise ne serait pas Louise! Paris sans toi ne serait point Paris! Mignon symbole de la grande cité, je t aime en elle et je l adore en ta beauté! LOUISE extasiée O l attirante, la chère musique de la grande Ville! JULIEN enthousiaste La Ville m a donné la Fille… LOUISE gagnée par l enthousiasme L amour de la Fille te donnera la Ville! JULIEN Oui, tous deux nous marcherons à la conquête de la Cité merveilleuse! LOUISE Ta gloire aura mes yeux pour étoiles! JULIEN Par ton amour, j aurai la victoire! LOUISE Paris! JULIEN Paris! LOUISE Paris! JULIEN Paris! LOUISE, JULIEN Paris! Paris! Cité de force et de lumière! Paris! Paris! Paris! Splendeur première!Louise et Julien, aux bras l un de l autre, invoquent la Ville immense Paris! Paris! O Paris!La nuit est venue, la Ville peu à peu se revêt de lumières Cité de joie! Cité d amour! Sois douce à nos amours!ils s agenouillent Protège tes enfants!dramatique Garde-nous!… Défends-nous!Les amants, enlacés, immobiles, comme sous l enchantement du rêve glorieux d Avenir qui se lève devant eux, tendent les bras vers la ville LOUISE Julien! JULIEN Louise! LOUISE Vois la ville qui s éclaire… JULIEN C est le firmament sur terre… LOUISE Entends les mille voix… JULIEN Elles répondent à nos voix! LOUISE Regarde les lumières. JULIEN La ville tout entière se lève à ta prière! LOUISE avec enthousiasme Ah!Ils se relèvent lentement. Dans une apothéose de lumière, Paris semble fêter les amants LOUISE, JULIEN «Libres! Vous êtes libres!» Nous crie la ville immense. VOIX DE LA VILLE Femmes et Hommes Libres! LOUISE, JULIEN Libres, soyons libres, selon notre conscience! VOIX DE LA VILLE Libres! LOUISE Libres! JULIEN Libres! LOUISE Libres, dans l amour! VOIX DE LA VILLE Libres! JULIEN Libres, dans la vie! VOIX DE LA VILLE Libres! LOUISE Libres, toujours! JULIEN en interrogation Toujours? LOUISE décidée Toujours! JULIEN souriant Toujours! LOUISE souriante Toujours! JULIEN la pressant dans ses bras, avec tendresse Toujours! LOUISE se serrant contre lui - avec passion Toujours!Feu d artifice, lointain. Les amants, retombés sur le banc de verdure, s étreignent avec extase LOUISE Vois la belle nuit… JULIEN C est notre nuit de noces! LOUISE Ah! Je t aime!… JULIEN Tu m aimes?… LOUISE Je t aime!… JULIEN Oh! Le doux miracle… Je ne suis plus Julien, tu n es plus Louise! LOUISE se jetant sur lui passionnément Des baisers, Julien, des baisers! JULIEN se levant; calme, avec grandeur Nous sommes tous les amants fidèles à leurs serments! LOUISE agenouillée devant lui Ah! Le divin roman! JULIEN Nous sommes tous les êtres qui veulent vivre sans maîtres! LOUISE lui tendant les bras En mes bras sois mon maître! JULIEN Nous sommes toute les âmes que brûle la sainte flamme du désir!Il prend Louise dans ses bras LOUISE éperdue Suis-je sur terre? Je marche dans une féerie… JULIEN montrant la ville illuminée Regarde ton domaine!… LOUISE pâmée Vision fleurie!… JULIEN avec ferveur Ici loin de la peine, loin de l envie et de la haine, ton clair sourire de bonté rayonnera sur la cité. Et mes baisers, ô tendre soeur, te feront muse du bonheur! LOUISE éperdue; joyeuse, triomphante, impétueuse Ah! La parole idéale dont s enivre mon corps tout entier! Dis encore ta chanson de délices! Ta chanson victorieuse, ta chanson de printemps! JULIEN entraînant Avec tes baisers clos mes lèvres! Tes baisers valent mieux que mes chants de liesse! Baisers d aurore et de soleil! Baisers de feu! LOUISE frénétique Encor des baisers! Toujours des baisers! Mets sur ma lèvre toute leur fièvre! Encor des baisers! JULIEN Depuis le jour où je l ai prise toute, jamais Louise ne parut si belle! LOUISE pétulante Ce n est plus la petite fille?… JULIEN C est une femme nouvelle! LOUISE l enfant timide et craintive? JULIEN Non, c est l Amante éternelle! LOUISE C est une femme au coeur de flamme dont l être clame, dont l âme crie éperdument JULIEN Ah! Au souffle du Désir, Louise enfin s éveille! Hosanna! Hosanna! LOUISE Ah!claironnant, passionnée, juvénile impatiente Ah prends-moi vite, vite, mon bien-aimé, plus beau que les fiers chevaliers des contes bleus de la Légende! A mon appel hâte-toi d accourir!souriante Prince Charmant dont la caressetriomphante éveilla la petite Montmartroise au Coeur Dormant!ardente Viens dans mes bras, ô mon poète, ne suis-je pas ta conquête? Embrasse-moi… Fais-moi mourir sous tes baisers! JULIEN Ardente ivresse du baiser! O vertige, ô volupté! La chair de l amante a parlé elle appelle son maître… LOUISE A toi tout mon être! JULIEN Ton cher corps me désire? LOUISE Je veux du plaisir! JULIEN Prends-moi! LOUISE Ah! Jadis tu pris la vierge aimante toute naïve en son printemps, mais aujourd hui, l amante-femme veut à son tour prendre l Amant! Viens! O mon poète! Beau chevalier, ah! Sois ma conquête… Fais moi mourir sous tes baisers! JULIEN Ah! Bien aimée! Prends ton poète! Ah! Emporte ta conquête… Fais-moi mourir sous tes baisers! LOUISE pâmée C est le paradis! JULIEN Non, c est la vie!… LOUISE C est une féerie… JULIEN Non, c est la vie, l éternelle, la toute-puissante vie!Appels lointains de trompettes. Les deux amants se dirigent vers la maison. Indifférente à tout ce qui les entoure, les yeux dans les yeux, les lèvres appelant les lèvres, ils montent lentement le perron. Au loin, bouquet de feu d artifice. D un geste passionné, Louise entraîne Julien dans la maison. Après un dernier regard vers la ville, ils disparaissent. Tambours lointains Scène DeuxièmeUn bohème apparaît sur le sentier; il saute la haie, se dirige vers la maison, regarde la fenêtre éclairée, et fait un geste d appel vers la ville. Le premier bohème sonne un appel. Un autre bohème surgit de la même manière; le premier va à sa rencontre LE DEUXIEME BOHEME au premier Ils sont là?Sonne la trompette. Il lui montre la fenêtre dont la lumière s éteint subitement, puis ouvre la porte à trois camarades porteurs d un paquet volumineux qu ils déballent en hâte. Ils en tirent des oriflammes, des draperies, des lanternes vénitiennes, dont ils décorent la façade, le perron et le vestibule de la maison. Au loin retentissent des clameurs, des chants, des fanfares de fête. Les lumières de la ville semblent s avancer vers la Butte. Roulement lointain de tambours. Rumeurs joyeuses. Chants lointains OUVRIERS, BOHEMES, GENS DE LA BUTTE lointains Régalez-vous, mesdam s, voilà l plaisir! LA FOULE Enfants, lointain N en mangez pas, jeun s fill s, ça fait grossir! GRISETTES ET BOHEMES Régalez-vous, mesdam s, voilà l plaisir! LA FOULE Enfants N en mangez pas, messieurs, ça fait mourir!Cris lointains Vivent les Bohèmes! ENFANTS La la la la la… CHOEUR La la la la la…Peu à peu des badauds, rôdeurs et rôdeuses, se massent à l entrée du jardin. Des gueux apparaissent, grimpés sur les échafaudages des maisons voisines et sur le mur de clôture. Des bandes de gamins traversent le sentier en courant. Dans la rue placée en contrebas, on voit passer des lampions et les bannières des bohèmes. Le premier groupe des gens de la Butte paraît sur le chemin RODEURS, RODEUSES à la porte du jardin Honneur aux bohèmes! Gloire aux faiseurs de poèmes! Gloire aux belles qui les aiment! Hourrah!Quelques grisettes, précédant la bande, accourent sur le perron, pour mieux voir. Les gens de la Butte les suivent dans un effarement plutôt comique. Rumeurs prolongées LES MERES ET LES PERES Que vienn nt faire ces gens-là avec tout leur tralala? Regardez ces filles, ah! En ont-ell s des falbalas! LES MERES Quell misère… Si j étais leur mère! LES PERES Quell misère… Si j étais leur père! LES GAMINS s appelant à l entrée du jardin Ohé! Ohé! LES GUEUX assis sur les échafaudages Ohé! Ohé! LES FILLETTES ET LES GARÇONS C est ici qu ils vont s amuser… LES GAMINS entrant, telle une nuée de moineaux, marquant un pas sur chaque temps Le bourgeois voudrait les pendr d un seul coup! La bourgeois voudrait se pendr A leur cou! MERES ET PERES causant entre eux Quelle extravagation, quelle dépravation! C est l abomination de la désolation! LES FILLETTES entre elles Ils vont chanter, rire et danser… Et peut-être nous embrasser… LES GARÇONS entre eux Ils vont chanter, rire et danser… Et nous montrer leurs fiancées… DES GUEUX rires Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha. Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha. LES GAMINS Mais la quille, plus maligne, de son oeil tranquille cligne ils s arrêtent; avec drôlerie «O chaleur! Quel malheur!… Attendez-moi tout à l heur !»Des gardes municipaux paraissent galopant des chevaux fantasques. Ils poursuivent les gamins qui se réfugient sur le perron FILLETTES, GARÇONS, GUEUX se montrant les bannières Ah!Paraissent les porteurs d oriflammes, de bannières et de lanternes. Le chansonnier, le peintre, le sculpteur, les philosophes, l étudiant, le jeune poète et les bohèmes du 2e acte sont disséminés dans les différents groupes travestis. Ils s alignent au fond de la scène. Des grisettes et des bohèmes, bizarrement travestis, entrent en farandole et font plusieurs fois le tour du jardin, gambadant, sautant, et se livrant à mille excentricités LES BOHEMES, PORTEURS D ORIFLAMMES criant Place! Bonn s gens, élargissez-vous! Place! Bonn s gens, élargissez-vous! MERES ET PERES Voyez, voyez, cris d ahurissement ah! Voyez, voyez,riant ha, ha, ha, ha, ha, FILLETTES ET GARÇONS Voyez ces bannières! Toutes ces lumières LES GUEUX riant ironiquement Ha, ha, ha, ha, ha. Ha, ha, ha, ha, ha, LES BOHEMES, PORTEURS DE LANTERNES Place! Bonn s gens, élargissez-vous! LES GAMINS Les voici, les voici, les voici… LES GRISETTES riant Ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha, ha. GAMINS, BOHEMES, MERES, PERES, GUEUX Il y a des êtres qui s ennuient… TOUS … y en a d autr s qui n s ennuient pas! GRISETTES, BOHEMES, FILLETTES, GARÇONS Ha! Ha! Ha! GAMINS, BOHEMES, MERES, PERES, GUEUX Il y a en a qui ont du génie… TOUS … y en a d autr s qui n en ont pas! GRISETTES, BOHEMES, FILLETTES, GARÇONS Ha! Ha! Ha! LES GAMINS se moquant de la foule Voyez donc ces têtes, ces binettes! BOHEMES Viv la rigolade! MERES, PERES Voyez ces bannières! LES GUEUX Vivent les artistes! Gloire aux anarchistes! LES GAMINS Voyez donc ces têt s qu ils ont! GRISETTES, BOHEMES Viv la rigolade! FILLETTES, GARÇONS Quelle sérénade! MERES, PERES Toutes ces lumières! LES GAMINS Conspuez! Conspuez! Conspuez! GRISETTES, BOHEMES Dans un royal bacchanal! Loin du flic et du cipal, chantons, chantons, notre hymne triomphal! LES GUEUX En l honneur des étudiants, compagnons, battons un ban.ils battent bruyamment les mains en cadence FILLETTES, GARÇONS, MERES, PERES Quel étrange carnaval, quel infernal bacchanal! Ils sont fous, ils sont saouls, ils mett nt tout sens dessus d ssous!A la porte de l enclos, apparaît le cortège du Plaisir. Sur un char escorté par les Filles de Joie, le Noctambule, costumé en Pape des Fous, entre solennellement CHOEUR sauf les Mères et les Pères Jour d allégresse Et jour d amour Sur la Butte en liesse!Le cortège se range à l avant-scène, devant la maison Tout est rose, Tout flamboie, C est la joie, L apothéose!Deux Bohèmes, travestis en âne et en singe, vont se placer de chaque côté du perron Voici venir Les divins gueux Aux longs cheveux, Les jeunes dieux! ENFANTS Les chercheurs d absolu, CHOEUR Oyez ces cris. De tous côtés c est la joie de Paris aux pieds de la Beauté! ENFANTS Les épris d inconnu, voici venir les fiers élus de l avenir! CHOEUR Les épris d inconnu, les élus de l avenir!Louise paraît sur le perron très émue. Ses amies s empressent autour d elle. Julien se joint aux Bohèmes JULIEN, IRMA, CAMILLE, BLANCHE, ELISE, MADELEINE, GERTRUDE, LA PREMIERE, SUZANNE, MARGUERITE Gloire à la Muse dont la lèvre fleurie jamais rien ne refuse à son poète qui la prie! CHOEUR Riez! Chantez! C est la joie. Riez! Dansez! Tout flamboie! Tout flamboie! C est la joie. L apothéose! Gloire au génie des fils de l harmonie, riches d éternité, quoique vêtus de pauvreté! Tout flamboie! C est la joie. L apothéose!Bravos prolongés de la foule. Un Bohème, grimpé sur le toit de la maison, s adresse à la Foule UN BOHEME Bonn s gens! Bonn s gens! Habitants de Paris, venez tous admirer Louise la jolie! C est un gentille p tite ouvrière que les bohèmes, rois de misère, vont sacrer Muse de leur chimère! LA FOULE surprise Une Muse? Une Muse à Montmartre! UN BOHEME En l honneur de Louise que la danse commence.Louise, rougissante d émotion et de plaisir, s assied sur le perron. Ses amies prennent place derrière elle. Les gamins, tenant des roses, s entassent sur les marches du perron. Julien et les bohèmes se groupent à gauche contre la maison. La foule, repoussée contre le mur et les haies de l enceinte, devient peu à peu silencieuse. En une chaîne gracieuse et colorée, des grisettes travesties s adossent au public, et forment, devant Louise, un large demi-cercle au centre duquel apparaît la Danseuse PREMIER GROUPE Approchons. Holà! Ne poussez pas ainsi! Nous voulons voir! Vous ne passerez pas. DEUXIEME GROUPE Je garde ma place. - C était la mienne. J y étais avant vous! Menteuse. - Imbécile. - Malhonnête. TROISIEME GROUPE Vous m écrasez. - Je m en moque. Aïe, butor. - Abruti. - Malappris. Vieux singe! QUATRIEME GROUPE Laissez-moi passer. - Non, allez ailleurs. Vieux fourneau! - Hein vous dites? Mange, fumier! LES GAMINS assis sur le perron Y a d quoi s mordre! Ohé! Les poires! Voyez tableau! LES GUEUX sur les échafaudages C est la fête! C est la fête! Ohé!… Rapineurs, pique-assiettes, refileurs de comète, ouvrez l oeil, car pour vous l Opéra va danser! LES BOHÈMES maintenant la foule Faites place aux danseuses! Divertissement Scène Troisième Couronnement Dde La muse… LE PAPE DES FOUS se levant Par Mercure aux pieds légers, puisque s ouvre ici la Cour d amour, m est avis, messeigneurs, qu il vous sied de céder le verbe au poète superbe et seul idoine à louangerrires dans la fouleemphatique que voici.Il va vers la foule de droite et s incline ironiquement; puis, vers la foule de gauche, s incline de nouveau, esquisse quelques entrechats, gambade autour des grisettes, et après une pirouette finale, fait un geste mystérieuse à la Danseuse. Surgissent du fond de la scène les ballerines qui s éparpillent, se groupent, font la roue, puis mystérieusement s écartent, découvrant la Danseuse LE PAPE DES FOUS à Louise, montrant la Danseuse O jolie!Celle-ci, comme suggestionnée, tourne sur elle-même, s avance vers lui Cette danseuse est une fleur de vie faite d un peu de chacun de nous tous.Les grisettes prennent part à la danse Et cette fleur vivante, c est notre âme. Sous la forme d une fleur qui serait une femme, Fleur-femme, dont la grâce, le parfum se traduisent en cadences afin que tes sens aussi bien que ton âme puissent apprécier l hommage suprême! LA FOULE Ah! CHOEUR Ah! Hourrah! Hourrah! Hourrah!Les grisettes, en demi-cercle devant Louise, lui envoient d une rapide poussée, la Danseuse et c est comme une flèche lancée d un arc LE PAPE DES FOUS O jolie! Soeur choisie! Harmonie et beauté! Poème de clarté!Pendant cette scène, la Danseuse cueille des roses aux mains des grisettes, elle en fait un diadème, le montre à la foule, puis monte lentement les degrés du perron, s incline devant Louise, s incline devant elle et la couronne. Les grisettes drapent sur les épaules de Louise le châle brodé d argent, emblème de sa royauté Gente fillette de Paris, en qui revient Juliette, Ophélie, ô charmante, Muse clémente! De tes chevaliers reçois l hommage.Acclamations LA FOULE Louise! Louise!Les bohèmes s avancent vers Louise LES GRISETTES ET LES BOHEMES nerveux et vivant, entourant Louise Louise, acceptes-tu d être reine de la Bohème? Louise, acceptes-tu d être Muse de la Butte Sacrée?Acclamations de la foule Réponds?Louise, souriante, fait un timide geste d acquiescement. Un vieux bohème s avance solennellement. Les tambours rythment son chant. Mouvement de curiosité dans la foule LE VIEUX BOHEME Au nom de la sacrée Bohème je te fais reine!Louise se lève Blanche comme une fée d espoir luis dans le soir! Que ton sourire de bonté sur nous épanche sa clarté! Sois accueillante aux affamés de pain et de beauté! Garde ta foi au bien-aimé! Ris-toi des lois! Et des bourgeois! De tous ceux qu importunent le rire et la joie De tous ceux que l envie a ligués contre toi! De tous ceux qui voudraient te refuser le droit de chanter à ta guise et d aimer à ton choix!Energique Contre tous, défends ta liberté!mettant un genou en terre Sois-nous fidèle. LES GRISETTES s inclinant de même Sois-nous fidèle. LES BOHÈMES les imitant Sois-nous fidèle!Julien s approche à son tour JULIEN O Jolie! Soeur choisie!Louise prend une rose à son corsage et l offre à l amant Choeur D apothéose JULIEN Je t aime! Je t aime! Je t aime! Je t aime!Orgueilleusement, il prend Louise dans ses bras LOUISE Julien, je t aime! Je t aime! Je t aime! IRMA, CAMILLE Ah! Ah! Fête des poètes! Ô Jolie! Ô Jolie! Ô Jolie! Les Grisettes enthousiasmées Amoureuse beauté! Ton chant de volupté éveille en nous une adorable ivresse, un désir de caresses, car ta félicité, ô Jolie! LES BOHÈMES avec ferveur Harmonie et beauté! Poème de clarté! Parisienne sculptée par nos rêves d éternité! Ô Jolie!avec ferveur Harmonie et beauté! Poème de clarté! Parisienne sculptée dans de l éternité! Ô Jolie! LES GAMINS ahuris C est renversant, épastrouillant, abracadabrant!Toujours assis, ils se tournent vers Louise Regardez-les, c qu ils sont chipés! Ah! Y a qu à Montmartr qu on voit ça! J en suis bleu, j en suis baba! C est plus bath qu à l Opéra! Hourrah! Hourrah! LES GUEUX goguenards S ils continuent y vont la rendre folle! Tant pis pour elle! Fallait pas qu elle y aille! Ell croit qu la grande vie ça vaut mieux que l travail! Quell folie! JEUNES FILLES admiratives Ah! Adorable beauté, chacune de nous t envie; car ta félicité, ô Jolie! MERES indignées Ah! Ah! Voyez, quelle effrontée! Dans son immoralité, dans son impudicité, elle oublie! GARÇONS charmés Ah! Ah! Quel frisson de volupté sur nos têtes vient de passer? Ô Jolie! PERES méprisants Ah! Ah! Admirez l absurdité de cette solennité! La folie est triomphante! IRMA, CAMILLE, GARÇONS, BOHEMES Tendre reine des amantes! GRISETTES, JEUNES FILLES C est le rêve des amantes! BOHEMES Muse clémente! GAMINS Pour la reine de Montmartre! GUEUX Tu n vois donc pas qu ils te mentent? MERES Qu ses parents, là-bas, s tourmentent! LOUISE, JULIEN, IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES Non, non, jamais rien ne séparera la Muse du Poète! l Amante de l Amant! Et Julien de Louise! GARÇONS, BOHEMES Salut, salut, salut, salut, salut à toi! PERES Voyez! Voyez! Voyez! Ah! Ah! Ah! Jamais, jamais, on n a vu ça. GAMINS Hourrah! Hourrah! Hourrah! Hourrah! Y a qu à Montmartre qu on voit ça! GUEUX Ah! Ah! Ah! Y a qu à Montmartre qu on voit ça! JEUNES FILLES Salut, salut, salut, salut à toi! MERES Voyez! Voyez! Ah! Ah! Ah! Comment peut-on tolérer ça? Comment peut-on tolérer ça? PERES Jamais, jamais, on n a vu ça. GAMINS, GUEUX Y a qu à Montmartre qu on voit ça!Orgueilleusement enlacés, les deux amants sourient à la foule IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES Ah! Ah! JEUNES FILLES, GARÇONS, BOHEMES À toi! GAMINS, GUEUX Tra la la la, tra la la la! Tra la la la tra la la la! MERES, PERES Holà, holà, holà, holà, Va-t-on fair taire ces gens-là?La fanfare des Bohèmes, bannière en tête, défile devant Louise IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES, GAMINS, GUEUX, JEUNES FILLES, GARÇONS Ohé, ohé, ohé, ohé, ohé, ohé! MERES À bas, à bas, à bas, à bas, à bas, à bas! PERES Holà, holà, holà, holà, holà, holà!Feux De Bengale - Apothéose GRISETTES, JEUNES FILLES, GARÇONS, GAMINS, GUEUX rires Ha, ha, ha, ha, ha! Ha, ha, ha, ah, ah! MERES À bas, à bas, à bas! PERES Holà, holà, holà! IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES, GAMINS, GUEUX, JEUNES FILLES, GARÇONS Hourah! MERES À bas! PERES Holà!Mais une rumeur vient du fond de l enclos. La foule s écarte avec stupeur. Un grand silence se fait. Sur le seuil du jardin, la mère de Louise, immobile, hésitant à entrer, apparaît comme le fantôme de la souffrance. Les bohèmes se massent devant le perron. Les grisettes entourent Louise défaillante. La foule, surprise s écarte avec pitié LES GUEUX Ah! LES MERES, LES PERES Regardez! LES BOHÈMES Ah! LES JEUNES FILLES, LES GARÇONS Quelle est cette femme? IRMA, CAMILLE, LES GRISETTES, LES GAMINS Ah! MERES, PERES Que veut-elle? JEUNES FILLES, GARÇONS Voyez! LE PAPE DES FOUS Ha! Ha! Ha! Ha! Ha!Il se sauve en ricanant, suivi des filles de joie LOUISE cri Ah! IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES Ah! La mère de Louise! GAMINS, GUEUX, JEUNES FILLES, GARÇONS, MERES, PERES Ah! Ah!Les porteurs d étendards, les musiciens et les danseuses disparaissent JULIEN se plaçant devant Louise; sourdement Je te garde! GAMINS, GUEUX, JEUNES FILLES, GARÇONS, MERES, PERES La mère de la muse! IRMA, CAMILLE, GRISETTES, BOHEMES Ah!La mère s approche de la maison, s avance avec timidité, comme éblouie par les lumières. Un groupe de bohèmes lui barre la route, mais le regard de la femme, le mystère, la souffrance qui émanent d elle, les font reculer malgré eux LES GUEUX ricanant Ha, ha, ha, ha, ha! LES GAMINS terrifiés Allons-nous-en à quatre patt s, c est pas l moment d fair des épates! GRISETTES, JEUNES FILLES, GARÇONS Ah! Quelle affaire! LES GUEUX goguenards Adieu cochons, vache et couvée… BOHEMES, MERES, PERES Ah! Quelle affaire! LE BRICOLEUR Encore un rein de dégommée! LES GUEUX Ha, ha, ha, ha, ha!D autres bohèmes s approchent; d un geste suppliant la mère les écarte LES GAMINS s éloignant Gar les mornifl s et les peignées, y va pleuvoir des giroflées!ils disparaissent JEUNES FILLES, GARÇONS, MERES, PERES s éloignant Ah! Quelle affaire! Quelle affaire! LES GRISETTES La mère de Louise! Ah! LES GUEUX descendant les échafaudages Adieu chansons, adieu chimèr s… BOHEMES La mère de Louise! LE BRICOLEUR Ah! Quel malheur d avoir un mère!Ils disparaissent. Louise se relève, regarde autour d elle, voit sa mère, fait un geste d épouvante et s élance dans les bras de Julien. Quelques bohèmes s empressent autour d eux. Julien leur fait signe de s éloigner. La foule s éloigne TOUS hors du jardin Ah! Ah!À l approche de sa mère, Louise, impuissante à surmonter sa frayeur, se réfugie dans le vestibule. Julien, très ému, mais ferme, dans une attitude de défi, barre la route. Roulement lointain de tambours Scène Quatrième LA MÈRE humblement, à Julien Je ne viens pas en ennemie… Je venais dire à Louise que son père est très souffrant et qu elle seule peut le sauver. LOUISE à part, presque parlé Mon père! JULIEN à part Que veut-elle faire? LA MÈRE s avance, à Julien, simplement Nous avions tout accepté, nous étions las de lutter, de chercher… et nous avions fait une croix sur la porte de sa chambre…fatale Elle était morte, bien morte pour nous.suppliante Mais aujourd hui que son père est au plus mal, je viens vous supplier, monsieur, de permettre à Louise de revenir chez nous… et ce sera la guérison de mon pauvre homme à la maison. LOUISE se rapprochant, avec une vive émotion Mon père est très malade? LA MÈRE à Louise qui s est rapprochée Il est bien mal depuis hier…Julien manifeste sa méfiance et se tient à distance Les premiers jours il versa mille larmes cherchant à apitoyer Louise Il allait et venait de la porte à la fenêtre, regardant… écoutant… espérant à chaque minute te voir revenir. La nuit comme le sommeil ne voulait pas de lui, pendant des heur s il se traînait dans l ombre, et gémissait…Emotion croissante de Louise; elle mime inconsciemment les geste de sa Mère et sanglotait… Un soir, je le surpris, sur le seuil de ta chambre, à genoux, et criant Louise! Louise! Mon enfant! m entends-tu?… ne suis-je plus ton père?…changeant de ton Puis il sembla se faire une raison et reprit sa vie d autrefois… enfin je crus qu il oubliait en le voyant parfois sourire à mes larmes…souriant tristement Hélas! je m étais trompée… Ton père n avait rien oblié… la douleur le minait, et plus il la cachait, plus il souffrait…Louise et Julien échangent un regard compatissant LA MÈRE à Julien, dont la méfiance s est envolée Seule une joie peut le sauver… Et vous pouvez la lui donner, en conseillant à Louise de revenir chez nous…voyant une hésitation dans le geste de Julien Oh! Elle sera libre maintenant!aimable Ce que nous voulons, c est l avoir un peu… nous l aimions depuis plus longtemps que vous… elle nous aimait avant de vous connaître…silencesuppliante Oh! Monsieur! Vous ne voudriez pas que son père vous maudisse!avec grandeur La malédiction d un mourant vous poursuivrait toute la vie!Le chiffonnier paraît sur le sentier au fond de la scène. Il fouille le ruisseau en s éclairant de sa lanterne. La douleur de Julien rend Louise indécise. La mère attend avec inquiétude LE CHIFFONNIER Un père cherche sa fille qui était toute sa famille.La mère reste figée dans son attitude suppliante Mais une fille dans la cité, c est une aiguille dans un champ de blé!Louise et Julien regardent le chiffonnier avec compassion Il s éloigne. L image du père de Louise s évoque devant eux. Leurs dernières hésitations s envolent Pourquoi chercher et m obstiner. La grande ville a besoin de nos filles… JULIEN à la mère Promettez-moi de me rendre Louise? LA MÈRE sans le regarder Je le promets!Lentement elle s éloigne. Louise se jette au cou de Julien LE CHIFFONNIER très loin, tristement Tra la la la la la! Tra la la la la la! Elle est partie dans la nuit! JULIEN décidé, avec déchirement Allons, va, messagère de bonheur! Et n oublie pas que dès ce moment je vais compter toutes les heures!Louise ôte le châle dont on l avait parée et le donne à Julien. La mère est à la porte du jardin. Louise la suit, troublée, s arrêtant à chaque pas. Sur un geste de Julien, elle revient vers lui, se jette dans ses bras. Les deux amants s étreignent avec folie, se séparent, s embrassent encore. Louise s éloigne à reculons, une main sur les lèvres. Au moment de disparaître, elle envoie un suprême baiser à Julien JULIEN lui tendant les bras, avec tendresse Ô Jolie!Il s élance vers la porte Charpentier,Gustave/Louise/IV